-
Ja będę wiatrem, łąką, niebem...
Data: 29.11.2018, Autor: Marcin123, Źródło: Lol24
... rybki mogły nacieszyć się ich widokiem. Nie musisz ich nosić, bo to niewygodne. Powąchałem szybko kwiaty. Danusia patrzyła na mnie uważnie. Więc zrobiłem to raz jeszcze, ale porządnie - zamknąłem oczy i skupiłem się na wąchaniu, żeby jej zrobić przyjemność. Te kwiatki naprawdę pachniały! Miały delikatną woń lata, łąki, życia. Piękny zapach, ale ledwo wyczuwalny. - Wreszcie powąchałeś, jak trzeba – powiedziała Danusia – każdą czynność, nawet wąchanie, powinno robić się z uważnością. Ładnie pachną, prawda? A teraz rozrzućmy je na wodzie. Jak myślisz, czy jak się zrywa kwiatki, to roślinkę to boli? Kiedy już zerwałam, myślałam nad tym i nie wiem. - Ja też nie wiem, Danusiu. Ale kwiatek to tylko część roślinki. Korzonki i listki zostają, więc ona żyje dalej. A potem wypuszcza nowy kwiatek. Więc chyba nic złego się nie dzieje. - Hm... – Danusia zamyśliła się na chwilę – muszę się zastanowić nad tym, kiedy będę sama. Chciałem usiąść na pomoście nad wodą, ale Danusia wstrzymała mnie. - Zobacz – powiedziała i zza dekoltu letniej sukieneczki wyciągnęła nieduży kluczyk, wiszący na żółtym sznureczku. - No widzę. Kluczyk. - Dzisiaj pójdziemy do samotni i tam chcę ci coś ważnego powiedzieć. Czy chcesz iść teraz, czy jeszcze popatrzymy na jezioro i posłuchamy szumu wiatru? - Jak chcesz. Co to takiego samotnia? - Zobaczysz. Ale za kilka minut. Usiedliśmy na deskach pomostu, spuszczając nogi nad wodę. Danusia wzięła mnie jak zwykle za rękę. Siedzieliśmy tak w ...
... milczeniu przez kilka minut. - To chodźmy – powiedziała Danusia wstając. Znów ruszyliśmy leśna ścieżką. Szliśmy tak przez parę minut, aż doszliśmy do ogrodzenia, biegnącego przy ścieżce. W pewnym miejscu była wąska, ledwo widoczna furtka. Danusia otworzyła ją i weszliśmy... - Gdzie jesteśmy? - Jesteś u mnie. W ogrodzie. Znów wzięła mnie za rękę i poprowadziła w stronę pobliskich drzew. - Ogród cioci jest duży, to taka mała część lasu. O zobacz, Marcinku, tam za kępami drzew jest taki domek. Rzeczywiście, po chwili zobaczyłem ściany niedużego, parterowego domku z malutką werandą. Stał samotnie przy kępie drzew, na niedużej łące. Danusia wyjęła zza dekoltu klucz i otworzyła drzwi. Weszliśmy do środka. Domek był rzeczywiście niewielki – był to jeden pokoik, oddzielnie mała łazienka i nieduża kuchnia. W środku było czyściutko i przytulnie. Wygodny fotel, stolik, krzesełka, rozkładana sofa pod ścianą, półki z książkami, w rogu duża, stojąca lampa z abażurem, na podłodze dywan. - Ciocia nazywa ten domek samotnią. Jak ktoś do cioci przyjedzie w gości, to może tu mieszkać, a nie w domu, żeby mu było przyjemnie. Poza tym stoi pusty. Ja tu często przychodzę i myślę. - A ciocia tu nie przyjdzie? Nie znam twojej cioci i obawiam się, że mogłaby nie być zadowolona, że mnie, obcego chłopaka, tu przyprowadziłaś. Danusia uśmiechnęła się. - Nie, nie przyjdzie. Ciocia powiedziała, że to mój domek. Jest kochana. Mam kluczyk. Ona wie, że tu spędzam dużo czasu, ...