1. Ja będę wiatrem, łąką, niebem...


    Data: 29.11.2018, Autor: Marcin123, Źródło: Lol24

    ... marynarkę, jasne płócienne spodnie. Był chyba bardzo sympatycznym facetem, miał wesołe oczy i uśmiechał się.
    
    - Hi Eve. It's nice to see you! And this is your nephew, Marcin, whom you mentioned? Hi, Marcin!
    
    - Nice to meet you – powiedziałem formułkę grzecznościową, którą pamiętałem z lekcji angielskiego.
    
    - Marcin, to mój narzeczony, Chris. Jest Kanadyjczykiem. Bierzemy wkrótce ślub – powiedziała do mnie pani Ula.
    
    I w tym momencie usłyszałem tupot dziewczęcych kroków po schodach. Z góry zbiegała Danusia.
    
    - Mati! – krzyknęła.
    
    - Nutka! – serce we mnie podskoczyło. Tak się ucieszyłem, że ją widzę. W tym momencie zobaczyłem bardzo zdziwione spojrzenia, które wymieniły ciocia Ewa z panią Ulą. Danusia też to dostrzegła, zatrzymała się na schodach i zaczęła powoli schodzić, a ja zmieszałem się i chyba zaczerwieniłem.
    
    - To wy się znacie? – spytała mnie ciocia Ewa.
    
    - Hm... tak, poznaliśmy się przypadkiem nad jeziorem. Trochę się znamy.
    
    - Jak Danusia ciebie nazwała? Mati? Bardzo mi się podoba. Chyba i ja będę ciebie tak nazywać...
    
    Danusia podeszła do mojej cioci i grzecznie przywitała się, ale co chwila zerkała z uśmiechem w moją stronę.
    
    - No to dzieciaki, skoro się znacie, to zapraszam na taras za domem, na kawę i ciastka.
    
    Poszliśmy. Nie wiedziałem, jak się zachować wobec Danusi przy dorosłych, ale ona kiwnęła mi głową, uśmiechnęła się i szła koło swojej cioci, czyli teraz jej mamy.
    
    Usiedliśmy przy stole. Ja przy cioci Ewie. Danusia przy swojej. ...
    ... Dorośli zaczęli rozmawiać, częściowo po polsku, częściowo po angielsku, o wyjeździe do Kanady, gdzie Chris i pani Ula mieli wziąć ślub i zamieszkać, o sprzedaży domu i innych tego typu sprawach, nie wszystko rozumiałem, bo częściowo rozmawiali po angielsku, i nie bardzo słuchałem, bo spod oka zerkałem wciąż na Danusię. Ona tez zerkała na mnie. I uśmiechaliśmy się do siebie. Po kilku minutach, kiedy zjedliśmy po kilka ciasteczek, Danusia powiedziała do pani Uli:
    
    - Mogę odejść od stołu? Chciałabym jeszcze iść nad jezioro. Może Marcin ze mną iść?
    
    Pani Ula uśmiechnęła się i powiedziała:
    
    - Oczywiście. Tylko spytaj Marcina, czy chce z tobą iść. To już duży kawaler i nie wiem, czy zechce.
    
    - Marcin, pójdziesz ze mną? – spytała ze skrywaną radością w oczach.
    
    Nie patrząc na nią, celowo odczekałem chwilę, żeby zachować twarz, bo w głębi duszy aż paliłem się do wyjścia z Danusią, i powiedziałem:
    
    - No dobrze, pójdę.
    
    Wstaliśmy od stołu. Wyszliśmy przed dom. Uśmiechaliśmy się do siebie i szliśmy obok. Dopiero, kiedy wyszliśmy za bramę, wzięliśmy się za ręce, a Danusia pocałowała mnie w policzek.
    
    - Chodźmy na pomost!
    
    Trzymając się za ręce, szczęśliwi, pobiegliśmy ścieżką wśród trzcin, na skraju lasu. Na pomoście usiedliśmy, zwieszając nogi nad wodę. Danusia przytuliła się do mnie, mocno ściskała moją rękę i tak siedzieliśmy, milcząc. Czułem się radośnie. Widziałem też, że Danusia była dzisiaj jakaś taka pogodna, jakby jakiś kamień spadł jej z serca. Ale chyba miała w ...
«12...222324...28»