Ja będę wiatrem, łąką, niebem...
Data: 29.11.2018,
Autor: Marcin123, Źródło: Lol24
... bała...
- Ona mnie się nie boi. My się przyjaźnimy. Musiałam ci ją pokazać, bo mamy mało czasu. Wiesz, Marcinku, zwierzęta rozumieją, co masz w sercu i co się do nich mówi. Ja czuję, że istnieje taki sposób mówienia, który wcale nie składa się ze słów. I ta mowa jest zrozumiała dla wszystkich na całym świecie. Nie wiem, na czym to polega, ale to takie wzajemne rozumienie. Każdy to ma w sobie, ale rzadko kto z tego korzysta. To mowa poza słowami. Można tak rozmawiać pomiędzy sobą, ale i ze zwierzętami. Z każdym. I z wiatrem, i z jeziorem. My też tak rozmawiamy, ty i ja, chociaż o tym nie wiemy. Nasze dusze już się dogadały, a nam tak trudno porozumieć się słowami.
Milczeliśmy. Siedziała koło mnie. Widziałem, że było jej dobrze. Była spokojna i taka... szczęśliwa. Dziwna mała...
- Danusiu, opowiedz mi coś o sobie – czy tu mieszkasz? Tutaj chodzisz do szkoły?
- Po co? Tak jest dobrze.
Cały czas trzymała mnie za rękę. Przytuliła się do mnie i tak długo siedzieliśmy w milczeniu, aż zaszło słońce. Wtedy wstała, uśmiechnęła się i bez słowa odeszła. A ja stałem jeszcze długo na molo, myśli kotłowały mi się w głowie, aż zrobiło się całkiem ciemno i wróciłem do domu.
Tego dnia po raz pierwszy przyśniła mi się. Była w jakiejś studni, a ja próbowałem ją stamtąd wyciągnąć. Bardzo się o nią bałem. Taki koszmar. Potem jeszcze wiele razy mi się śniła. Nawet po latach. Ale nigdy już nie był to koszmar.
***
Potem codziennie, przez kilka kolejnych dni popołudniami ...
... spotykaliśmy się nad jeziorem. Musiała czuć samotność i chyba dla niej spotkania ze mną były ważne. Siadaliśmy zwykle na pomoście. Przywykłem, że Danusia brała mnie wtedy za rękę i przytulała się, a potem siedzieliśmy w milczeniu, patrząc na wodę, słuchając szumu trzcin i plusku fal. Zawsze coś mi opowiadała - nieraz o leśnych zwierzątkach, o urodzie lasu, o swoich snach, a czasem szliśmy do lasu. Jednym razem pokazała mi ukryty mały strumyczek, nad który przychodziły zwierzęta pić wodę, innym razem doliny leśne pełne grzybów. A potem żegnała się ze mną, mówiła, że następnego dnia znów na mnie będzie czekać i odchodziła. Przyzwyczaiłem się do niej i do naszych spotkań. Uświadomiłem sobie, że gdybym z nią któregoś dnia się nie zobaczył, brakowałoby mi tego. Lubiłem słuchać, jak po swojemu opowiada mi o tym, jak widzi otaczający świat.
Któregoś dnia już od wczesnego popołudnia byłem niespokojny. Nie mogłem sobie znaleźć miejsca, wciąż myślałem o Danusi. Nie czekałem do zachodu słońca, przyszedłem na molo dużo wcześniej, zaraz po obiedzie. I ze zdziwieniem z daleka zobaczyłem siedzącą na molo postać dziewczynki. Podszedłem do niej.
- Co tu robisz tak wcześnie? – zapytałem.
- Rozmawiam po cichutku ze sobą, z jeziorem i rybkami – powiedziała, wciąż patrząc przed siebie. Musiała chyba wcześniej płakać, bo miała zaczerwienione oczy – jak dobrze, że już przyszedłeś. Wiedziałeś, że jesteś mi potrzebny. I przyszedłeś wcześniej. Widzisz, to jest właśnie rozumienie poza słowami. ...