Pewnego razu w Szczecinie
Data: 14.02.2019,
Kategorie:
Sex grupowy
Autor: Bąbolada, Źródło: Fikumiku
... ona i już, a Madzia będzie musiała uwierzyć. Pijana jak szpak postanowiła się położyć, lecz przez myśl przeszło jej jeszcze, iż nie ma już ani pieniędzy, ani alkoholu, a potrzebowała przecież czegoś na następny dzień. Doszła do wniosku, że skoro tak łatwo wyjęła wódkę z plecaka Madzi, to może także poszperać jej w portfelu. Oczyściła go więc ze wszystkich banknotów, zostawiając jedynie parę miedziaków dla niepoznaki, po czym odpełzła od leża przyjaciółki. Czołgając się przypomniała sobie nieprzyjemny smak spożytej bez popijania wódki. Twarz Ewy wykrzywiła się wtedy, a alkohol zaczął uciekać z jej żołądka. Wymiotowała długo i obficie, płacząc przy tym i szarpiąc się za włosy. Po wszystkim padła w swe wymiociny i momentalnie zasnęła. Spała jak niedźwiedź, a jej chrapanie wprawiało podłogę w wibracje. * * * Ewa Bąbolewska bardzo lubiła włóczyć się po klubach. Jej ulubionym w tamtym czasie lokalem był - ze względu na muzykę - „Rocker Club”, lecz nie stroniła także od innych dyskotek, typu „Pinokio” czy „77”. Piła spore ilości potajemnie wniesionego w torebce alkoholu (ponieważ ten sprzedawany w klubie był za drogi), po czym wychodziła na zatłoczony parkiet i hulała po nim jak oszalała. Nie zauważała, że w miejscu, gdzie odprawiała swoje tańce godowe, zawsze robiło się pusto, gdyż ludzie na jej widok odsuwali się i wokół Ewy powstawało niezatłoczone koło o promieniu jakiegoś metra. Wyobrażała sobie zawsze, że wszyscy podziwiają jak ona tańczy, podczas gdy tak naprawdę jej osoba ...
... jak i ruchy przyprawiały ludzi o mdłości. Czasami Bąbolewskiej udawało się - za pomocą wrodzonej upierdliwości - nakłonić kogoś ze swych znajomych, by wybrał się z nią na balety, jednak rzadko ktokolwiek dawał się na to namówić i Ewa zazwyczaj imprezowała sama. Naturalnie zawsze próbowała podrywać różnych mężczyzn i czasami nawet jej się to udawało, gdy szczęśliwym trafem znalazła kogoś dość pijanego, by nie wiedział na co się godzi. Szła wtedy z takim chłopcem do klubowej toalety, wykorzystywała go i próbowała wyciągnąć od biedaka numer telefonu, by później móc się z nim jeszcze umawiać na igraszki, lecz te znajomości okazywały się zazwyczaj jednorazowe. Pokrzywdzeni bowiem nie bywali aż tak głupi, by wdeptywać dwa razy w to samo gówno. Jednak zawsze zdarzają się wyjątki, a i Ewie w końcu udało się poznać w kiblu „miłość swojego życia”. Była jesień 2010 roku. Z dnia na dzień robiło coraz chłodniej, a tego wieczora było na tyle zimno, iż nie dało się pić na dworze. Ewa więc, po szybkiej alkoholowej zaprawie w swym pokoju, udała się do „Rockera”, gdzie wypiła jeszcze wniesioną nielegalnie w torebce wódkę. Była już pijana jak szmata, gdy wyskoczyła na parkiet i ledwo utrzymując się na nogach, zaczęła miotać się na wszystkie strony, co w jej mniemaniu było tańcem. Jak zwykle ludzie odsunęli się od tej małej, rudej, powykrzywianej i podskakującej szkarady, bojąc się, że jeszcze ich przez przypadek dotknie. Nie zauważył jej jednak jeden chłopiec, który był nie mniej pijany niż ona. ...