Pewnego razu w Szczecinie
Data: 14.02.2019,
Kategorie:
Sex grupowy
Autor: Bąbolada, Źródło: Fikumiku
... strony, które wyglądały tak, że Ewa podchodziła do kogoś, patrzyła nań z wyższością i mówiła przemądrzałym głosem: „Ilu masz ludzi na fejsie? Ja mam ponad dwusetkę”, po czym odwracała się na pięcie i odchodziła pełnym dumy krokiem. * * * Przystanek Woodstock to wielki festiwal muzyczny organizowany każdego lata w Kostrzynie nad Odrą. Impreza ta cieszy się ogromną popularnością wśród szczecińskiej młodzieży, zwłaszcza tej „rockowej”, choć grana jest tam także inna muzyka. Co lato tysiące młodych Szczeciniaków wyruszają pociągiem do Kostrzyna, dla wielu z tych ludzi Woodstock jest najważniejszym wydarzeniem roku. Są to w większości długowłosi studenci informatyki w okularach, na co dzień spokojni, lecz na okres tej imprezy przekształcający się w istne demony. Są też tacy, którzy na Woodstock jadą tylko po to, by „chlać, ćpać i się ruchać”. Jak bowiem powszechnie wiadomo, na festiwalu tym roi się od alkoholu, narkotyków i młodych nierządnic, które ciałem zarabiają na piwo lub też oddają się wszystkim za darmo jedynie dla przyjemności. Jedną z takich kurew była Ewa Bąbolewska, która co prawda wybierała się tam ze swoim chłopakiem, jednak miała nadzieję, że uda jej się wymknąć mu na jakiś czas i zostać ostro przerżniętą przez napalonych na wszystko co się rusza woodstockowców. Tego dnia na Dworcu Głównym w Szczecinie roiło się od pozbijanych w niewielkie gromadki ludzi. Byli to w większości długowłosi, młodzi mężczyźni w glanach i ich brzydkie, krótkowłose dziewczyny, z głowami ...
... pofarbowanymi na rozmaite kolory tęczy. Grupki te mieszały się wciąż, gdyż w środowisku tych ludzi naturalne było przyjmowanie wszystkich chętnych w swoje szeregi i zaprzyjaźnianie się z kim popadnie. Wszyscy czekali na pociąg relacji Szczecin – Kostrzyn, który miał niebawem podjechać. W jednej z gromadek znajdowała się Ewa Bąbolewska wraz ze swym chłopakiem Jerzym oraz paroma jego przyjaciółmi. Na peron w końcu wjechał pociąg i wszyscy zaczęli na siłę pchać się do środka - żeby tylko się zmieścić. Ekipie Jerzego udało się nawet zająć własny przedział. Droga pociągiem do Kostrzyna zajmowała jakieś dwie i pół godziny, więc czekała ich dosyć długa podróż. Nie mieli bynajmniej zamiaru w tym czasie próżnować – gdy tylko się rozsiedli, każdy wyjął z plecaka flaszkę wódki i zaczęła się pociągowa balanga. Zasłonili firanki w przedziale i spożywali w najlepsze całe litry gorzały, rozmawiając i śmiejąc się głośno. Opowiadali sobie różne, według nich śmieszne historie, które im się kiedyś przytrafiły i które wszyscy z obecnych słyszeli już po parę razy. Najczęściej zabierała głos Ewa, gdyż bardzo bawiło ją pewne zdarzenie, o którym słyszała niedawno od Jerzego. Nie było w nim co prawda nic śmiesznego, ale ludzi takich jak Ewa Bąbolewska bawią takie rzeczy. - A Damian powiedział kiedyś: „Klapki mi się rozjebały”! – krzyknęła po raz piętnasty, zanosząc się śmiechem i czekając, aż reszta jej zawtóruje. Nikt jednak się już nawet nie uśmiechnął. - Zamknij się, Bąbolewska, powtarzasz się! – ...