Ognie i miecze cz. 1 Step
Data: 03.06.2024,
Autor: Historyczka, Źródło: Lol24
... niej jednocześnie konsternację jak i swoiste podniecenie. Nie ufała Rzędzianowi i Zagłobie. Obaj, rozprawiając o czymś, kręcili głowami, jakby tylko po to, by co raz zerknąć w jej stronę.
Onufry żartował: – Widzicie mościpanowie, jakie kiepy z nas, kilka łokci za nami prześliczna białogłowa właśnie używa stroju biblijnej Ewy, a my stoim jako mnisi na jutrzni.
Młodzieniec w tym momencie mocniej zakręcił głową. Udało mu się, przez mgnienie oka dostrzec pochylającą się kobietę, w której to pozycji piersi zwisając, prezentowały swą wielkość.
Zagryzł wargi z taką siłą, że aż kropla krwi pojawiła się na jego ustach.
Marta w pośpiechu założyła białą, zdobną w koronki halkę, a zaraz potem spódnicę, czerwoną, znacznie paradniejszą, niż poprzednia ozdobiona draperiami i kokardkami, które nadawały jej szczególnego luksusu.
Wkrótce przed zmierzchem dobili do karczmy. Starozakonny z długą brodą przekonywał Rzędziana i Podbipiętę, że żadnych miejsc do noclegu nie ma. Może jeno w stajence…
Jednak, gdy podszedł do kolaski i zobaczył Martę, zakrzyknął z radością:
- Jasna pani tutaj?! Zapraszam na pokoje!
- Cóżeś parchu łgał, że nie masz ni jednej wolnej izby?! – Pieklił się Zagłoba.
– Co by miał stary Baruch łgać, skoro nie łże… Baruch nie ma izby… Ale dla szanownej panienki da najlepsze… Jeden możny nocleg zamówił, ale jeszcze nie przybył. Dla panienki Marty, własnego karku stary Baruch nadstawi!
Wkrótce wprowadził umęczonych podróżą wędrowców na pokoje.
- ...
... Pewnie Żydzie, skórę z nas zedrzesz? Ile się należy za to?
- Nic ni pani, nie waszmościowie nie płacą… Baruch jednego grosza nie weźmie!
Na kolacji, w izbie gościnnej, zadymionej od kominka, panował straszny tłok i gwar. Jednak mężczyźni nie zważali na tłum pijanej szlachty, ale dopytywali towarzyszkę, jak to możliwe, żeby jeden z najskąpszych karczmarzy żydowskich tak się wobec niej życzliwie zachowywał.
- Stare dzieje… – Kobieta uśmiechnęła się tajemniczo.
Gdy ciekawski Rzędzian mocniej dopytywał, odrzekła:
– Jedną przysługę im niegdyś wyświadczyłam…
Pijani i nabuzowani szlachcice, a to się krzykliwie kłócili, a to hałaśliwie rechotali. Nie uszła im uwadze elegancka damulka, wyraźnie ubrana z cudzoziemska. Pokazywali ją sobie palcami.
– Może byśmy z tą sikorką pohulali?
- Wygląda na francuzeczkę, a te pono nie tylko mężom wielce łaskawe, ale i potrafią na różne sposoby zadowolić! Ha, ha, ha!
- No ta ma czym zadawalać! Oj ma! Chodźmy ją w tańce prosić! Trza by tę ptaszynę słusznie wyobracać!
Mimo, że urżnięci, szaraki przestraszyli się i czmychnęli , gdy znad ławy podniósł się istny wielkolud, dobył monstrualnej wielkości miecza i począł nim wymachiwać jak patykiem.
Komnatka Marty znajdowała się na piętrze, po sąsiedzku z izbą mężczyzn.
Gdy rycerze znaleźli się w swoim pokoju, mimo zmęczenia nie zasnęli, lecz pełni emocji, rozprawiali o Marcie.
- Jakiegoś tajemnego ona rodu. Gdzie to Wiśniowiecki ją wynalazł? Prawili, jakoby jakiegoś ...