1. Ognie i miecze cz. 1 Step


    Data: 03.06.2024, Autor: Historyczka, Źródło: Lol24

    ... monarszego pochodzenia była! – Zagłoba dzielił się domysłami. – Kto wie, czy to nie ostatnia potomkini Piastów…
    
    Wtem Rzędzianowi przyszedł do głowy pomysł, zainspirowany akcją Radziwiłła, o której usłyszał od Podbipięty.
    
    - Asanowie, między tymi belkami napchano mchu, bo szpary byłyby spore. A może tak trochę owego mchu pouszczykiwać? – Zaśmiał się przebiegle.
    
    - To nawet sluchać hadko! – Zaprotestował Longin.
    
    Jednak Zagłoba wziął stronę młodzieńca.
    
    - Nic to nieobyczajnego młodzież edukować, wszak już wielki nasz kanclerz Zamojski prawił – takie nasze Rzeczypospolite będą, jakie młodzieży chowanie!
    
    Longinus nie był oczytany, w ogóle nie wiadomo czy się na literach wyznawał, więc tylko pokręcił głową.
    
    Onufry wyciągnął zza cholewy kozik, który wręczył chłopcu.
    
    - Tym łacniej się dobierzesz…
    
    Rzędzian pracował wytrwale. Wkrótce szpara zrobiła się na tyle spora, że para oczu mogła zajrzeć do sąsiedniego pomieszczenia.
    
    - Co tam widzisz?
    
    - Widać, że komnatka jest wielce przytulna… Na podłodze skóra z jakiegoś wielkiego dzika, pewno to dzik z Litwy, bo wielki jako niedźwiedź.
    
    - Co mi tu o niedźwiedziach! O pannie zasmarkańcu gadaj!
    
    - Siedzi przy świecy, coś czyta. Nie!
    
    - Co – nie!?
    
    - Bo coś ona pisze!
    
    - I nie rozbiera się? Nie pora to do snu się układać?
    
    - Ano nie…
    
    Rzędzian nie odrywał wzroku. Podczas, gdy Zagłoba pociągał wino z bukłaczka, a Podbipięta modlił się.
    
    - Coś długo panna czyta. Przecie to oczy można ...
    ... zmitrężyć…
    
    Zagłoba tylko beknął w odpowiedzi.
    
    Wreszcie młodzian poruszył się.
    
    - Ach! Marta zdejmuje kaftanik, wyszeptał.
    
    Zagłoba doskoczył do ściany.
    
    - Posuńże się!
    
    - Zaraz… zaraz… na razie rozpina, a jeszcze koszuli nie zdjęła…
    
    Gruby jegomość kręcił się z niecierpliwością.
    
    - O! Zdjęła! O Jezus Maria! – Rzędzian wybałuszał oczy.
    
    - I co tam?
    
    - O Boże! Jakie duże ma! Jako… jako arbuzy!
    
    - Posuń się…
    
    - Nie. Nie! Olaboga! Co za widok… bokiem tera stoi…
    
    - Posuńże się gamoniu!
    
    - Nie! Teraz stoi przodem! O rety! Wszystko dobrze widać! Ale… ale wielkie! Ale… piękne!
    
    - Pomnij, kto ci kozik darował! – Zagłoba siłą pchnął chłopca. Po czym sam dopadł do dziury.
    
    - No… łajdusie! Dobrześ prawił… Cyce, jako… donice! Ale zacne! Oj, zacne! Bo… może i widywałem większe, ale żeby były i takie pokaźne i do tego tak kształtne, to… nigdy! Klnę się, jakiem Zagłoba! Nigdy!
    
    Longinus kręcił głową, patrząc się na kompanów, wciąż przepychających się przy szparze.
    
    - Mościpanowie… tak nie uchodzi…
    
    Nie zwracali na niego uwagi. Młodzian nie mógł przesunąć otyłego towarzysza.
    
    - No i co widać? Co panna robi?
    
    - Ano ciekawostka… tegom jeszcze nie widział… Jeszczem tego nie widział, co by to baba robiła z cyckami…
    
    - Dajcie zerknąć chóć!
    
    Parcie Rzędziana było tak silne, że Zagłoba ustąpił.
    
    Ciekawski młodzian pożerał widok wzrokiem. Na taboreciku stało jakieś puzderko, z którego Marta nabierała białą maść, po czym delikatnie dłonią rozsmarowywała po ...
«12...6789»