1. Benek zawsze dowozi


    Data: 14.07.2024, Autor: Vee, Źródło: Lol24

    ... powiedzieć, po czym dał do ręki gruchę.
    
    – Jak tam koreczek przed Bielefeldem… koledzy? – zapytała.
    
    – Cytrynka przywdzwoniła w gówniarza; miśki na hulajnogach nie wiedzą co robić; ale dyskoteka! – Spieszyli z odpowiedzią.
    
    – Spokojnie, erki jadą już na bombach marginesem – wyjaśnił inny mobilek.
    
    – Dziękuję… bajo. – Kamila oddała mikrofon, prosząc wzrokiem o przetłumaczenie.
    
    – Jasny gwint… mamy kupę czasu. Podaj czajnik, chociaż ciepłego się napijemy.
    
    Benjamin jak gdyby nigdy nic zaparzył podczas jazdy dwa kubki kawy i podał jeden z nich towarzyszce. Utknęli na długo i bynajmniej nikt nie był tym faktem zmartwiony.
    
    – Chyba tym razem Benek nie dowiezie… – zagadnęła prowokacyjnie, gdy stało się jasne, że czeka ich spore opóźnienie.
    
    – Termin mija za dwa dni. Choćbym i jutro utknął w korku, bez problemu dowiozę. Benek zawsze dowozi, zapamiętaj sobie.
    
    Bawił ją ten dziwny facet i to w sposób, którego nie potrafiła pojąć. Stawał się przez to jeszcze bardziej fascynujący. W korku stali kilka godzin, a gdy się z niego wydostali, zjechali z autostrady na szybki obiad i czym prędzej ruszyli dalej. Bez przeszkód minęli Zagłębie Ruhry, a potem Kolonię, by finalnie wjechać do walońskiej Belgii. Nie myśleli już o opóźnieniu na trasie. Liczyło się tylko to, że przez długie godziny opowiadali sobie śmiesznostki, coraz śmielej na siebie zerkając. Ona patrzyła z zachwytem w czujne oczy mężczyzny, które stały na straży bezpieczeństwa. On z kolei nie przegapił żadnej ...
    ... okazji, by zerknąć na jej czarne kręciołki i nieśmiało szerokie biodra, jakby zatrzymane w połowie drogi do seksowności. Raz śmiali się do rozpuku, a raz popadali w zadumę, jak wtedy, gdy Benjamin zapytał, co się robi po filozofii.
    
    – To samo co teraz. Myśli się o życiu w drodze na zmywak w UK – odpowiedziała.
    
    Żadne z nich nie chciało przed sobą przyznać, że w gruncie rzeczy między nimi nie było tyle śmiesznie, co szczęśliwie. Jakby było coś niewłaściwego w dzieleniu dobrego czasu przez zranionych ludzi, na których inni już dawno postawili krzyżyk.
    
    – Na dzisiaj wystarczy – obwieścił Benek i skręcił na parking pod Charleroi.
    
    Tak jak poprzedniego dnia, to Kamila wykazywała większe zmęczenie podróżą. Odbębnili rutynę składającą się z mycia i fasolki po bretońsku, a kiedy gospodarz wziął się za zmywanie, Loczatka przycupnęła na siedzeniu kierowcy, cichaczem przejmując prowadzenie biegu wydarzeń.
    
    Wyczekała moment, aż Benek odłoży naczynia, po czym bezceremonialnie włożyła sobie jego rękę do spodni. Usta mężczyzny rozdziawiły się w kształt litery „O”, bo choć w pracy przekroczył dotąd niezliczoną ilość granic, nigdy tej małżeńskiej. Klepiący go po barku Sokrates nakazywał porzucenie dawnego siebie, ale facet wcale nie potrzebował jego rady. Wiedział, że nie uda mu się zachować przyzwoitości.
    
    Bo jej pizda była gładka jak autostrady w Niemczech.
    
    – Daję ci zielone światło. – Jej oliwkowe tęczówki błysnęły pożądaniem.
    
    Mężczyźnie nie trzeba było dwa razy powtarzać. ...
«12...6789»