O dziewczynie w czerwonym kapturku
Data: 24.07.2024,
Autor: unstableimagination, Źródło: Lol24
... potarła nimi o siebie. Chlupot wody w balii zagłuszył jej delikatne westchnienie, kiedy przyjemność popłynęła spomiędzy nóg, rozlewając się ciepłym strumieniem po całym jej ciele. Kusiło ją, by sięgnąć i sprawdzić, czy pojawił się już ten słodki rodzaj śliskiej wilgoci. Zaczęła już delikatnie rozsuwać uda, gdy nagle zdała sobie sprawę, gdzie jest.
Matko, co ja robię? — pomyślała nagle wstrząśnięta — Jestem u obcego mężczyzny w domu! Kobieto, weź się w garść!
Mokrą dłonią przetarła gorące czoło, a kilka kropli spłynęło jej po twarzy.
To przez to piwo — pomyślała.
Usłyszała kroki. Podkurczyła nogi i oplotła je ramionami, zakrywając w ten sposób dodatkowo swoje piersi, które wtuliły się w jej uda.
I tak by nie chciał na nie patrzeć — pomyślała, a po chwili skarciła się w głowie — Matko, ale ja jestem głupia! Pan Holzer mnie uratował, a ja żałuję, że nie gapi się na moje cycki!?
Kroki zbliżyły się, Wolfgang zabrał pusty kubek ze stołu, podszedł do pieca. Po chwili zbliżył się i stanął obok balii.
— Proszę, twoje piwo. — powiedział.
Spojrzała na niego — patrzył prosto w kominek, a w miodowych oczach tańczyły płomienie. Kubek trzymał wyciągnięty w jej stronę i czekał.
— Dlaczego pan na mnie nie patrzy? — zapytała i skrzywiła się od razu.
Czy ja naprawdę zadałam to pytanie?! — pomyślała — chyba nie powinnam pić więcej tego piwa.
Pierwszy raz zobaczyła na jego twarzy prawdziwe zdumienie.
— Ja … — zaczął powoli.
— Niech pan nic nie mówi, ...
... przepraszam za to głupie pytanie. — Greta mówiła teraz tak szybko, że nie nadążała nawet się zastanawiać, co mówi.
— To przez piwo, nie wiem, czy powinnam pić więcej. To znaczy, wiem, że nie powinnam. Chociaż ono tak cudownie smakuje i rozgrzewa. Chociaż w sumie to jest już mi całkiem ciepło, wie pan? Ta kąpiel mnie wspaniale rozgrzała, dziękuję panu raz jeszcze panie Holzer. Za wszystko. I chyba jednak się napiję.
Kończąc ten potok słów, wyrwała kubek z ręki zdumionego Wolfganga i zaczęła pić, a rumieniec płonął na jej policzkach, sięgając aż do uszu, które teraz piekły nieznośnie.
Wbrew rozsądkowi piła teraz kolejne piwo, łyczek za łyczkiem, a cudowny smak przykrywał trochę uczucie palącego wstydu. Dopóki będzie piła, nie będzie przynajmniej gadała więcej głupot.
— To prawda, że staram się na ciebie nie patrzeć — mężczyzna przerwał w końcu ciszę.
Usiadł na podłodze, obok balii, bokiem do niej i wpatrzył się w ogień.
— Musisz coś wiedzieć — Greta zamarła, czekając na to, co powie — nie jesteś tu do końca bezpieczna.
Zapadła chwila ciszy wypełnionej jedynie trzaskiem ognia i szumem deszczu.
— Ja… — zawahał się — nie zawsze… panuję nad sobą.
W jego oczach pięknie odbijał się ogień kominka, ale kiedy przypatrzyła się mocniej, Greta miała wrażenie, że płonie w nich coś więcej. Coś głębiej, coś ukrytego i niebezpiecznego. Jakiś pierwotny żar. Coś, czego powinna się bać, ale w żaden sposób nie czuła ani śladu strachu.
— Chyba pan przesadza — powiedziała po ...