Adam i Adam czyli Adamów dwóch
Data: 04.08.2024,
Autor: abigail, Źródło: Lol24
... Podchodząc do nich, przeleciało mi przez mózgownicę. Ale nie miałam czasu się nad tym zastanawiać bo nagle usłyszałam za sobą.
- Anka….. prawda?- A widząc moją zdumioną minę, dodał, wyciągając rękę w moja stronę.
- Adam…… kolega Krzyśka. - Ja pierdzielę, kolejny Adaś!, To już takie całe roczniki były? Mamusie nie znały innych imion? A jakby tego było mało, również niezłe z niego ciacho. Czy wszystkie Adamy są takie, czy tylko ja mam szczęście na takich wpadać?-
- Niezły co?- Szepnęła mi do ucha Vanessa, śmiejąc się cała szczęśliwa. Była jak taka mała trzpiotka, gdy oderwawszy się w końcu od swojego Krzyśka, maszerowałyśmy przed nimi, w kierunku plaży, skąd dolatywały dźwięki muzyki.
- Ten twój Krzysiek? - Głupie pytanie, więc zaraz pada głupia odpowiedź. Przecież wiedziałam dobrze o kogo jej chodzi.
- Głupa palisz?! Adam! -
- Niczego sobie. Facet ujdzie w tłoku.-
- Tylko nie zgub go w tym tłoku, bo on cię na pewno nie zgubi. Widzę jak na ciebie patrzy. Zresztą ty też już dostałaś jakieś dziwnie maślane ślepia.-
- Głupia cipa.-
- Tylko nie głupia, nie głupia.- Odpowiedziała i już jej nie było, uczepiwszy się ramienia Krzyska.
W końcu dotarliśmy na miejsce. Sezonowa knajpa ustawiona bezpośrednio na plaży. W świetle dnia raczej obskurna buda, teraz jednak nabrała ciekawszego wyrazu. Zaleta? Niezbyt w niej tłoczno, a i towarzystwo raczej mieszane, od młodych małżeństw z plączącymi się dziećmi przez zakochane parki, po emerytów. Hałaśliwej i podpitej ...
... dziczy to tu raczej nie było. Muzyka też inna, nie tak hałaśliwa jak gdzie indziej. A Adam? No tak który Adam. Nazwę go chyba Adamem 2, okazywał się całkiem ciekawym facetem. Jeśli chodzi o alkohol, to nie pili go na umór a i rozmowa z nimi zawsze się jakoś tak sama kleiła, mimo częstych przeskoków z tematu na temat. Choć z Krzysztofem niewiele można było pogadać bo oboje z Vanessą to raczej obściskiwali się raczej po kątach. To co mnie w nim od razu zaskoczyło to, to, że w tańcu, nie pchał się z łapskami na pośladki i nie przyciągał mnie do siebie na siłę wciskając mi swoją nogę miedzy uda. Ot kumpela, kumpel a nie jakaś zdobycz na samotną noc. Tak dobrze mi było w jego towarzystwie, że nawet nie zauważyłam zniknięcia naszego towarzystwa. A w zasadzie to dopiero on mi to uświadomił, gdy o nich w końcu zapytałam, mówiąc że Krzysiek z Vanessą już dawno zmyli się po angielsku a jeśli ja również chciałabym już wracać to z chęcią mnie odprowadzi. Zresztą knajpa się też już zamykała i na coś w końcu trzeba się było zdecydować. I tu odzywa się znów to moje rozdwojenie jaźni. Rozum podpowiada wracać, a moje drugie ego jakoś nie bardzo chciało się z nim rozstawać. Chyba w końcu załapał te moje niezdecydowanie, proponując powrót brzegiem morza. Nie odpowiedziałam ani tak, ani nie. Zresztą on wcale nie czekał na odpowiedź. Po prostu wziął mnie za rękę a ja poszłam za nim, jak taka potulna owieczka, ciesząc się chwilą i tym, że nie muszę o niczym decydować.
I idziemy mokrym brzegiem, ...