1. Braterstwo cz. 11


    Data: 25.11.2024, Autor: Anonim, Źródło: Lol24

    ... facet oszalał.
    
    - Tak, główka nami rządzi – zarechotał ze swojego żartu.
    
    Po około godzinie nadszedł Zindu, lecz nie miał najlepszych wiadomości. Okazało się, że jeszcze jacyś obcy mężczyźni kręcą się w okolicy i Ukele podwoił liczbę wojowników strzegących wioski. Wydostanie się z niej niezauważenie było raczej niemożliwe. Znów zwątpiłem w szanse odzyskania Ady.
    
    - A co to za ludzie? – dopytywał Mark.
    
    - Z sąsiedniego plemienia. Widocznie informacja o białej kobiecie w naszej wiosce rozeszła się szeroko – odpowiedział Zindu.
    
    - Myślisz, że oni też chcieliby porwać Adę?
    
    - Nigdy nie zdarzyło się, żebyśmy zostali napadnięci dwukrotnie w tak krótkim odstępie czasu. Zazwyczaj dajemy czas dziewczętom na osiągnięcie odpowiedniego wieku, więc napadamy się mniej więcej co dwa lata. To na pewno chodzi o nią.
    
    - To nie pozostaje nam nic innego, jak tylko czekać. Zorientują się, że jej tu nie ma i odejdą.
    
    - A co z Adą? Jak będziemy bezczynnie czekać, doprowadzą ją do wioski i wtedy nasze szanse na jej uwolnienie zmaleją do zera – włączyłem się do rozmowy.
    
    - Takie same będą, jeśli damy się złapać na próbie ucieczki, albo przez tych co się kręcą w okolicy. Martwi jej nie pomożemy – trzeba czekać i liczyć na szczęśliwy los – odpowiedział Mark.
    
    Zindu był tego samego zdania. Niestety musiałem się z nimi zgodzić. Tylko żywi i sprawni możemy powalczyć o jej wolność. A to, że do podwojenia straży Ukele nie wyznaczył żadnego z nas, świadczyło jednoznacznie, że nie do końca ...
    ... nam ufa i z pewnością ma nas na oku. Może nie bezpośrednio, ale z pewnością jego bracia nas dyskretnie obserwują.
    
    Zaczynało zmierzchać, kiedy wróciła Mbu. Znalazła wszystkie paszporty – każdy w innej chacie, ale nie odzyskała żadnego. Próbowała handlu, ale dla tubylców taka dziwna rzecz, stanowiła nie lada zdobycz, otaczaną niemal kultem. To było coś! Nie do końca wiedzieli co, ale na pewno coś wartościowego. Coś co można przekazać młodszemu pokoleniu, albo chwalić się rodzinie. Takich rzeczy się nie pozbywa. To są skarby rodzinne. Tak więc kolejna zła wiadomość. Odkąd wróciliśmy ze świątyni bratania, wszystko się posypało i pech nie przestawał nas opuszczać. Tak to wówczas widziałem. I wtedy stał się cud!
    
    Z drugiego końca wioski dobiegły odgłosy walki. Wszyscy zerwaliśmy się na równe nogi.
    
    - Trzeba bronić wioski – rzucił Zindu.
    
    - Stój! - stanowczo zatrzymał go Mark – to nasza jedyna szansa. Wojownicy pobiegli walczyć, nikt nas teraz nie pilnuje, nie ma wartowników, obcy są zajęci. Mamy wolną drogę do ucieczki. Mów, w którą stronę mamy biec.
    
    - Na północ – ja poprowadzę.
    
    Korzystając z zamieszania i panujących ciemności opuściliśmy wioskę mając ze sobą jedynie nasze noże i trzy dzidy. Biegliśmy za Zindu, nie oglądając się za siebie. Oczywiście nie czułem się dobrze, łamiąc wszelkie zasady braterstwa z Bale i Ukele, zdradzając zaufanie jakim nas obdarzyli przyjmując do swojej społeczności, dzieląc się z nami wszystkim , co mieli – jedzeniem, naczyniami, dachem ...
«12...4567»