1. Braterstwo cz. 11


    Data: 25.11.2024, Autor: Anonim, Źródło: Lol24

    ... nad głową. Ale z drugiej strony poczułem, że od czegoś się uwalniam - coś tracę, ale też dużo mogę odzyskać. Właściwie wszystko na czym mi tak naprawdę zależy – Adę. Teraz koncentrowałem się tylko na niej – wioskę i jej sprawy pozostawiając własnemu losowi.
    
    Zindu narzucił duże tempo, które pozwalało nam szybko oddalić się z miejsca zagrożenia, jednocześnie równie prędko zbliżając nas do porywaczy. Wiedzieliśmy, że ci się nie śpieszą – nie mieli ku temu powodu. Mogli iść spokojnie, robić przerwy na odpoczynek, opatrzenie ran, na nocleg. Tak jak robili to od setek lat. My zaś, po kilku godzinach szaleńczego biegu byliśmy wyczerpani, ale zapach dymu z ogniska powiedział nam, że jesteśmy już bardzo blisko porywaczy. I Ady. Postanowiliśmy odpocząć, bo już ledwo staliśmy na nogach. Byłem pełen podziwu dla Mbu, że dotrzymuje nam kroku. Pewnie długie nogi ułatwiały jej pokonanie tego dystansu, ale i tak wymagało to niezwykłej wytrzymałości. Zindu zatrzymał się w korycie wyschniętej rzeki i zaczął kopać dołek rozpulchniając żwir dzidą i wydobywając go dłońmi. Dołączyłem, pomagając szybciej dostać się do wody. Łaknęliśmy jej jak kania dżdżu. Nasze spierzchnięte wargi domagały się jak najszybciej jakiejkolwiek odrobiny wilgoci. I w końcu się udało. Po wielogodzinnym i wyczerpującym biegu, nawet dżin z tonikiem nie smakuje tak dobrze, jak ta breja wydobywana z głębi ziemi. Ugasiwszy pragnienie, padliśmy na plecy, dysząc ciężko jak po dobrym seksie.
    
    - Odpoczywajcie, a ja pójdę ...
    ... się rozejrzeć – wyszeptał Zindu, obawiając się bliskości porywaczy.
    
    Nie było go już na tyle długo, że zacząłem się obawiać, czy nas odnajdzie. Ale to był jego kraj, jego ziemia, jego lasy i doliny. Był u siebie i bez trudu do nas wrócił.
    
    - Zindu? - odezwałem się szeptem , słysząc zbliżające się odgłosy przedzierania przez krzaki.
    
    - Jestem – odpowiedział .
    
    - I?
    
    - Są. Mają obóz rozbity w wąwozie.
    
    - A Ada?
    
    - Jest, ale …
    
    - Co?
    
    - Nie będziesz zadowolony … - wyraźnie nie chciał mi o czymś powiedzieć.
    
    - No mów!
    
    - Lepiej zobacz to sam.
    
    Ruszyłem za nim, a za nami pozostali, wiedzeni ciekawością. Do miejsca na niezbyt wysokim grzbiecie, za którym w dole widoczny był niewielki wąwóz, było całkiem blisko. Po cichu doczołgaliśmy się do skraju i wtedy zobaczyłem Adę, w otoczeniu ciemnoskórych wojowników. Pozostałe dziewczęta porwane przez nich spały spokojnie. Ale nie Ada. Jej usta wypełniał wielki kutas, którego pieściła z wyraźną satysfakcją, w tym samym czasie podskakując na kolejnej grubej pale. W obu jej dłoniach prężyły się następne dwa penisy, przygotowywane do penetracji lub ssania, a może zwyczajnie chciała ich posiadaczy zaspokoić w ten sposób. Byłem zszokowany! Wprawdzie liczyłem się z możliwością wykorzystania seksualnego mojej dziewczyny przez porywaczy, ale nie spodziewałem się, że tak łatwo im się odda. I że będę musiał na to patrzyć. Dłuższą chwilę trwało, zanim przypomniałem sobie, po co tu jestem. Policzyłem napastników – było ich ...
«12...4567»