O królewnie, która nie mogła spać (część 7)
Data: 09.01.2025,
Autor: Anonim, Źródło: Lol24
... strażników stojących najbliżej zasłoniła uszy. Ich miecze wysunęły się z ran i spadły na bruk. Bernardino wziął zamach i ciął szeroko. Ostrze błyskawicznie zadało trzy śmiertelne rany. Chmura szkarłatnych kropli opadła jak deszcz. Biała koszula Roberto zaczerwieniła się upiornymi plamami. Popatrzył na królewnę. Mrugała przerażona. Jej piękna twarz i dekolt również pokryły się makabryczną rosą. Podniosła rękę i przesunęła nią po wilgotnym policzku, jakby nie wierząc w to, co się dzieje. Odsunęła coraz mocniej drżącą dłoń i patrzyła z grozą na straszliwą czerwień na swoich palcach. Jej usta również zaczęły się trząść, a oczy wypełniły się łzami.
Roberto zrozumiał, że nie ma nadziei. Napastnik, mimo śmiertelnych ran, jednym ciosem zabił trzech strażników. Dwóch gwardzistów rzuciło broń i z krzykiem uciekło. Pozostali zaatakowali, mimo że wiedzieli już, że nie mają szans. Halabardy opadły w rozpaczliwych ciosach, ale starego strażnika już tam nie było. Poruszał się z nadludzką szybkością, z łatwością unikając ostrzy i zadając śmierć. Strażnicy umierali w nierównej walce, jeden po drugim. Najodważniejsi szlachetnie urodzeni, którzy z początku biegli za królem, nagle gdzieś zniknęli. Eduardo biegł sam córce na pomoc. Przeklinając strażników, zbliżał się do schodów na końcu krużganka. Ana Lucía coraz bardziej rozpaczliwym krzykiem wzywała łuczników.
Roberto obserwował rzeź z szeroko otwartymi oczami. Jego również sparaliżował strach. Ruchy Bernardino były nieludzko szybkie, ...
... silne i brutalne. Po chwili pięciu kolejnych strażników było martwych lub umierających. Dwóch ostatnich przy życiu cofnęło się i stanęło tuż obok platformy. Dyszeli ciężko. Ich oczy były nieprzytomne z przerażenia, a mundury pokryte krwią zabitych przyjaciół.
Na całym dziedzińcu trzy osoby stały pomiędzy szalonym strażnikiem a Blanką. Stajenny rozejrzał się, podniósł leżący na deskach podwyższenia miecz królewny, zszedł z platformy i stanął koło dwóch gwardzistów. Spróbował naśladować ich postawę. Ugiął nogi w kolanach. Zagryzł zęby z całej siły, aż zazgrzytały. Na krańcu dziedzińca widział króla, usiłującego jak najszybciej zbiec po schodach. Roberto wiedział, że tęgi monarcha również nie będzie miał żadnych szans w walce z Bernardino.
Może łucznicy go pokonają? — pomyślał i rzucił spojrzenie na wciąż puste mury. Powinni już niedługo się pojawić. Musimy go tylko jeszcze trochę opóźnić.
Szaleniec wpatrywał się beznamiętnie w królewską córkę. Ruszył do przodu. W tym momencie ostatni dwaj strażnicy nie wytrzymali i po prostu uciekli. Roberto stał bez ruchu, słuchając ich oddalających się krzyków.
No dobra. Sam go muszę opóźnić. — przełknął ślinę, a jego serce waliło, jak młot.
Napastnik zrobił kolejny krok. Stajenny był już niemal w zasięgu jego miecza. Bał się. Nie umiał walczyć, ale myśl o ucieczce nawet nie przyszła mu do głowy. Obejrzał się na królewnę. Stała bez ruchu. Patrzyła na zwłoki leżące na dziedzińcu. Łzy ciekły jej po policzkach.
Roberto poczuł, ...