O królewnie, która nie mogła spać (część 7)
Data: 09.01.2025,
Autor: Anonim, Źródło: Lol24
... Zawsze miał czas zrobić unik, ustawić stopę w idealnym miejscu.
W oczach innych wyglądało to jednak zupełnie inaczej. Osłupiały król stał na schodach z otwartą buzią. Królowa zasłoniła usta, a jej oczy zrobiły się okrągłe ze zdumienia. Blanka patrzyła z niedowierzaniem, a zaskoczenie i podziw przyćmiły jej strach. Obaj walczący poruszali się z nadludzką precyzją i szybkością. Ostrza krzesały snopy iskier, ciosy mijały cel o włos. Z każdą chwilą walka toczyła się coraz szybciej. Wkrótce Roberto i Bernardino zamienili się w rozmyty wir ciał, stali i kurzu. Wyglądali jak chmura burzowa, w której raz po raz wybucha błyskawica. Ich ruchy stały się tak szybkie, że niemal niemożliwe do śledzenia. Metaliczne szczęknięcia następowały po sobie tak szybko, jakby na dziedzińcu trwało kilka pojedynków, a nie jeden. W drzwiach i oknach pojawiało się coraz więcej zaskoczonych twarzy, które z ukrycia obserwowały niesamowitą walkę.
W końcu stary strażnik przerwał i cofnął się o krok. W beznamiętnej twarzy nie było nic ludzkiego, ale w ciemnych oczach pojawiło się coś na kształt zdziwienia. Lewą ręką wyciągnął powoli zza pasa drugie ostrze. Długi, czarny sztylet wydawał się mniejszy i bardziej kruchy, ale z jakiegoś powodu Roberto poczuł niepokój. Ciemne ostrze było przetykane dziwnymi czerwonymi pręgami.
Napastnik zaatakował dwoma cięciami z dwóch stron. Stajenny rzucił się do przodu i zanurkował pod ostrzami. Bernardino z upiornym wrzaskiem obrócił się i znów natarł. Roberto z ...
... trudem unikał podwójnych ataków, uchylał się, odskakiwał. Miecz królewny wirował w jego ręku, blokując całą chmarę śmiertelnych ciosów. Stajenny poruszał się z coraz bardziej płynną gracją, jakby z każdą chwilą walki uczył się lepiej korzystać ze swoich zaskakujących umiejętności.
W tym momencie poczuł, że płonąca w nim tajemnicza energia zaczyna się kończyć. Pojawiło się zmęczenie, a koszula przylepiła się do spoconego ciała. Strach ścisnął gardło. Z coraz większym trudem unikał kolejnych ciosów. Z przerażeniem czuł, jak ogień w nim gaśnie. Był już pewny, że energii zostało tylko na kilka sekund walki.
— Stój! — krzyknął, podniósł rękę i cofnął się.
O dziwo stary gwardzista zatrzymał się. Obaj dyszeli przez chwilę w milczeniu. Roberto skupił się, sięgnął w głąb siebie i przestał używać energii, tak by zachować jej resztę. W okamgnieniu ogarnęła go słabość i potworne zmęczenie, jakby nagle spadł na niego cały wysiłek walki. Wszystkie mięśnie przeszył przeraźliwy ból. Zakręciło mu się w głowie, a fala nudności uderzyła w żołądek. Miecz stał się nagle straszliwie ciężki. Wysunął się z drżącej ręki i z głośnym brzękiem uderzył w bruk. Stajenny zatoczył się i z najwyższym trudem powstrzymał wymioty.
Bernardino wziął zamach i zbliżył się. Roberto w ostatniej chwili przypomniał sobie, jak wcześniej udało się rozproszyć przeciwnika.
— Blanka, uciekaj! — krzyknął z wysiłkiem.
Tym razem królewna pokonała swój strach. Usłyszał szelest sukni, gdy rzuciła się do ucieczki. ...