O królewnie, która nie mogła spać (część 7)
Data: 09.01.2025,
Autor: Anonim, Źródło: Lol24
... Bernardino momentalnie skierował całą swoją uwagę w jej stronę. Roberto przymknął oczy i sięgnął umysłem do resztek płomiennego gorąca. Momentalnie odzyskał siłę. Ból zniknął, a czas niemal stanął w miejscu. Opętany strażnik niemal zamarł w pół ruchu, biegnąc za uciekającą królewną. Stajenny błyskawicznie kucnął, chwycił miecz i szerokim ciosem przeciął nogi przeciwnika. Zanim Bernardino upadł, Roberto wyskoczył wysoko, zawirował i zadał potężny cios w szyję. W atak włożył całą swoją siłę, wzmocnioną obrotem. Ostrze z niewiarygodną prędkością i precyzją świsnęło w powietrzu! Ciało strażnika gruchnęło o bruk z głuchym łoskotem, a odcięta głowa potoczyła się obok. Z rany, zamiast krwi, sączył się czarny, wirujący dym i znikał między kamieniami bruku. Energia się skończyła. Młody mężczyzna upadł na kolana, upuszczając broń i krzycząc z bólu, który wrócił do niego jeszcze silniejszy.
Wszyscy na dziedzińcu oniemieli i przez chwilę słychać było tylko pełne cierpienia jęki stajennego. A potem nastąpiła eksplozja okrzyków radości.
Roberto drżał i krzywił się z bólu. Podpierał się rękami o zachlapany krwią bruk. Zacisnął zęby. Żołądek podszedł mu do gardła. W oczach pociemniało. Nigdy w życiu nie był tak zmęczony. Każdy oddech był wyzwaniem.
Umieram — pomyślał. Więc to takie uczucie. Dobrze, że Blanka jest wreszcie bezpieczna.
Ktoś dotknął jego ramienia. Ciepła, drobna dłoń.
— Roberto! — Usłyszał jej pełen troski głos, mimo coraz głośniejszej wrzawy. — Roberto! Co z ...
... tobą? Jesteś ranny?
Uśmiechnął się, a kojące ciepło dotyku królewny zdawało się przynosić mu ulgę.
— Trochę się zmęczyłem. — wyszeptał z trudem, nie chcąc się przyznać, że umiera.
Kucnęła przy nim, jej ręka wciąż na jego ramieniu.
— Och Roberto! Dziękuję ci! Jak ty to zrobiłeś? Walczyłeś jak … jak … sama nie wiem. W nim była ta ciemność! Ze snu! Och,
Jak to dobrze, że go pokonałeś! Ja … tak się bałam! Nie mogłam się ruszyć! A ty byłeś wspaniały! Nie wiedziałam, że potrafisz tak walczyć!
Przymknął oczy, czując, jak obmywa go potok jej słów. Myśli o śmierci zniknęły. Jej wdzięczność, ulga i podziw były jak najcudowniejszy balsam, a ból i zmęczenie wyraźnie osłabły. Chciał zapamiętać tę chwilę na zawsze.
— Ja też … nie wiedziałem, że w ogóle umiem walczyć.
W końcu z pomocą królewny Roberto ostrożnie wstał i rozejrzał się. Na krużgankach wiwatował niemal cały dwór, na murze pojawiły się sylwetki kilkunastu łuczników.
No oczywiście! Teraz przyszli, kiedy już nie są potrzebni! — pomyślał, kręcąc głową.
Pod podniesioną kratą bramy wbiegali ludzie i strażnicy wezwani z odległych części miasta. Wielu patrzyło z przerażeniem na zasłany trupami dziedziniec, inni wychwalali stajennego. Uśmiechnął się słabo do stojących niedaleko rodziców. Widział ulgę i szczęście na ich wciąż bladych twarzach.
Królewna nagle odsunęła się od Roberto, chwyciła brzeg sukni i pochyliła się w pełnym szacunku ukłonie. Zaskoczony stajenny obrócił się.
Wielkimi krokami, zbliżał ...