-
O królewnie, która nie mogła spać (część 7)
Data: 09.01.2025, Autor: Anonim, Źródło: Lol24
... tyle, by ukryć swoje przerażenie i gniew. Świadoma, że nie jest w stanie wytłumaczyć obecności swojego miecza w łóżku stajennego, postanowiła spróbować czegoś innego. — Osoba prowadząca proces, nie może być oskarżycielem! — zaczęła. — W prawie napisano… Don Alfonso bardzo szybko zorientował się, do czego zmierza Blanka i przerwał jej donośnym, ostrym głosem: — Ja pani nie przerywałem! Zaskoczona królewna zaniemówiła. Alfonso przerwał, jednocześnie oskarżając ją o to, co sam właśnie robił. Jej twarz wyrażała szok i niedowierzanie, nie mogła uwierzyć w taką bezczelność. — To nieprawda! Przecież ja... — Ja pani nie przerywałem! — krzyknął jeszcze głośniej i natychmiast zwrócił się do sędziów z fałszywym oburzeniem — Szlachetni Sędziowie, widzicie sami, jak zostałem potraktowany? Królewska córka najwyraźniej nie rozumie, że w sądzie każdy ma prawo być wysłuchanym i nie można przerywać, jakby słowa osoby niższej rangi nie miały znaczenia! — Przecież to pan mi …! — królewna spróbowała coś powiedzieć. — A właśnie, że nie! — przerwał jej ponownie, podnosząc ton, jakby to on był ofiarą. Twarz szlachcica wyrażała oburzenie, ale w jego oczy patrzyły z kpiną. Królewna zamilkła, nieprzyzwyczajona, by ktoś na nią tak krzyczał i bezczelnie kłamał. Widząc drżenie rąk swojej pięknej obrończyni, Roberto zorientował się, że sytuacja wymyka się spod kontroli. Blanka jednak nie zamierzała się poddawać. Zacisnęła dłonie w pięści, a w jej oczach pojawił się płomień ...
... gniewu. W tym momencie rozległy się pełne przerażenia krzyki, a wszystkie głowy obróciły się w kierunku bramy, za którą tłoczyli się mieszkańcy miasta. Jeden z pilnujących jej strażników szedł wolnym krokiem w stronę platformy, trzymając w ręku zakrwawiony miecz. Za nim, przy bramie, leżało nieruchome ciało drugiego gwardzisty. Co jest?! — pomyślał zdumiony stajenny. Co się stało?! — Stój! Bernardino! Co robisz? — okrzyki innych strażników przebijały się ponad wrzawę. Stary mężczyzna po prostu szedł, nie zwracając uwagi na nic. W jego wolnych krokach było coś dziwnie niepokojącego, w nieuchwytny sposób niewłaściwego. Jego nieprzytomny wzrok utkwiony był w jednej z postaci na drewnianym podwyższeniu. Roberto poczuł, jak wypełnia go zimne przerażenie, a krew odpływa mu z twarzy. Bernardino oszalał i zamordował drugiego strażnika — pomyślał ze zgrozą — A teraz idzie po królewnę! Gwardziści powoli dobyli mieczy i niepewnie ustawili się, by odgrodzić zbliżającego się Bernardino od platformy. — Na co czekacie? — wrzasnął król. — Brać go! Ośmiu strażników ruszyło powoli w stronę zbliżającego się napastnika. W całej grupie przy platformie najstarszy stopniem był Pedro. — Rzuć broń! — krzyknął. Bernardino zatrzymał się. Oderwał nieprzytomny wzrok od królewny, jakby dopiero krzyk sprawił, że zauważył osiem mieczy wycelowanych w jego pierś. Strażnicy powoli rozsuwali się, otaczając go z każdej strony. Trzech stanęło za nim. Roberto czuł jednak rosnący ...