Przypadek Michała cz.XXV
Data: 05.04.2019,
Autor: Iks, Źródło: Lol24
... odnosić? - Odparłem dyplomatycznie.
- Skoro pytam, to myślę, że tak.
- Ok.. No to przyznaję się do erotycznej formy mojej przyjaźni z pani córkami - oznajmiłem na tyle obojętnie, na ile pozwalała sytuacja.
- Delikatnie to określasz. - Gospodyni spojrzała mi jeszcze głębiej w oczy.
- Mówimy o pani córkach. Jak mam to powiedzieć? - stwierdziłem, zastanawiając się czy to właściwa pora, by przestać bawić się w konwenanse.
- Nie no, mówisz dobrze - powiedziała pani Iwona. Sprawiała wrażenie niespokojnej, niepewnej i pobudzonej jednocześnie. Wiedziałem doskonale co się za tym kryje. - Tylko czy matce ma się podobać, to co słyszy o córkach i ich "przyjacielu"?
- A co tu jest do podobania? - Wzruszyłem ramionami. - Dziewczyny są dorosłe i...
- Wiem ile lat mają moje córki, chłopcze. - Nie dała mi dokończyć matka bliźniaczek. - Wciąż jednak chodzą do szkoły i są na naszym garnuszku.
- Mogą jeszcze być długo - odpowiedziałem zdecydowanie, uznając, że pora powoli przechodzić do ofensywy. - Na studiach też mają żyć w czystości, bo będą mieszkać wciąż z państwem?
- Jesteś bezczelny, młody człowieku! - Udawana irytacja pani Iwony bawiła mnie strasznie. Normalnie po takich tekstach dostałbym w twarz albo został wyproszony, a tymczasem bawiliśmy się w teatr.
- Jestem też młody, jurny i spragniony doznań miłosnych - oznajmiłem brnąc bardziej w bezczelność. - Dominika i Weronika to świetne, atrakcyjne panny, a do tego bardzo dobre w seksie. Nie brałem nawet ...
... pod uwagę, żeby przestać się z nimi bzykać.
Obserwowałem reakcję pani Sobiesiak na moje słowa. Utwierdziła mnie ona w tym, że nie chodzi tu wcale o moralizowanie i zakazy. Nawet celowo użyte przeze mnie określenie seksu, nie spowodowało wzburzenia czy protestów kobiety.
- Ja bym jednak namawiała cię do zastanowienia się nad tym - oświadczyła tylko cicho, ale dobitnie.
- Pani Iwonko, tak się złożyło, że trochę się orientuję w kobiecych zachowaniach. - Zacząłem spokojnie, ale nie zamierzałem tak skończyć. Potrzebowałem dać upust emocjom, które targały mną od czasu rozmowy z Kornelią. Cierpliwość pomału mi się kończyła. - Gdyby chciała mnie pani pogonić od córek, wyłącznie z matczynej troski, wyglądałoby to inaczej. Tymczasem rozmawiamy tak, a nie inaczej. Idę więc o zakład, że nie to jest powodem.
- Co!? A co innego mogłoby być!? - żachnęła się kobieta.
- Zgadza się pani, że nasze pierwsze spotkanie było dość, hm... specyficzne? - spytałem.
- No tak, poczułam się wtedy głupio i byłam z początku na ciebie zła - przyznała pani Sobiesiak.
- Twierdzę więc, że mam się przestać zadawać z dziewczynami, a zacząć się interesować panią - Wypaliłem bez ogródek.
- Ty gnojku! - Odruch warunkowy spowodował, że gospodyni wystrzeliła ze swojego miejsca, próbując uderzyć mnie w twarz. Nie było w tym jednak prawdziwego ani gniewu, ani szczerej woli.
Chwyciłem ręce zmierzające w moją stronę w nadgarstkach, wykręcając je za plecy gospodyni domu. Powstrzymałem ją, a ...