- 
        
Weselna panna
Data: 03.10.2025, Autor: Anonim, Źródło: Lol24
... zatkało u ciebie w domu — odparłem szczerze. — Weź, przestań — odparła, a ja zauważyłem, że się zarumieniła. Dotarliśmy na postój taksówek. Szybko i sprawnie dojechaliśmy pod kościół. Weselne towarzystwo powoli się zbierało. Tak jak przewidywałem, Lucyna zrobiła wrażenie. Przywitania, uściski z rodziną zebraną w jednym miejscu. Przedstawiałem ją jako koleżankę, lecz zauważałem ironiczne, lekkie uśmieszki na to stwierdzenie. Wprowadziłem temat do szeptów na ucho, cichych rozmów na uboczu i plotek. Nie afiszowałem się wcześniej z żadną kobietą, a tu nagle proszę. Nie byłem typem człowieka, który lubi być w centrum uwagi, więc czułem się trochę niezręcznie. W przeciwieństwie do mojej matki, która okrążona wianuszkiem ciotek, wujków i kuzynostwa, nawijała coś cały czas. Lucyna zachowywała się naturalnie, choć czułem, że nie jest jej łatwo. Wkrótce przybyła para młoda i szczęśliwie weszliśmy do świątyni. Ślub, jak to zwykle bywa, odbył się w tradycyjny sposób, bez zbędnych udziwnień. Po żonie mojego kuzyna nie było jeszcze widać oznak ciąży, jednak welon na jej głowie wzbudził pewien niesmak wśród starszej części weselnych gości, o czym dowiedziałem się, stojąc w kolejce do składania życzeń. Gdy nadszedł nasz czas, wyciągnąłem przygotowaną kopertę i wymówiłem standardową formułkę: „dużo zdrowia, szczęścia i spełnienia najskrytszych marzeń na nowej drodze życia”, wręczając kuzynowi. W tym czasie Lucyna z bukietem kwiatów obściskiwała pannę młodą. Podczas rutynowego ...
... cmokania się z kuzynem, przyciągnął mnie dłonią bliżej do siebie. — No, gdzie ukrywałeś taką dziewczynę? Chyba następny będziesz ty – szepnął mi do ucha. Nic nie odparłem. Kuzyn zawadiacko puścił do mnie oko. Teraz podszedłem do panny młodej, wyklepałem formułkę, pocałunki i znów szept do ucha. — No, cicha woda z ciebie. Po zakończeniu składania życzeń razem z rodzicami rodzinnym dużym fiatem udaliśmy się do lokalu weselnego, który znajdował się w hotelu. Matka była w siódmym niebie, spoglądając na nas. Czułem, że ma ochotę coś powiedzieć na nasz temat, lecz obecność Lucyny hamowała jej zapędy. Gości weselnych było ponad setka. Przegląd kreacji, począwszy od kiczu, a skończywszy na wysublimowanej elegancji, plasował Lucynę w pierwszej trójce. Po lampce szampana i nieodłącznym „gorzko gorzko” zajęliśmy miejsca przy stole, obok rodziców. Obiad, dania gorące, półmiski z wędlinami. Wesele przebiegało według klasycznego standardu. Zespół przygrywał początkowo „do kotleta”. Po posiłku nastał czas tańca pary młodej i zabawy. Kelnerzy wnieśli butelki z wódką. Rozpoczęły się toasty. Nie powiem, żebym nie lubił alkoholu. Owszem, lubię, a w przeszłości, gdy chodziłem na wesela solo, parokrotnie miałem ostro w czubie. Teraz jednak postanowiłem się oszczędzać. Ojciec odprowadził samochód i wrócił taksówką. Muzycy zaczęli przygrywać i zapraszać do wspólnej zabawy. Nie umiem tańczyć i tak jest do dzisiaj. Po prostu nie umiem, i już. Nigdy też nie starałem się na siłę uczyć, bo ...