1. Lubieżnicy (II)


    Data: 09.11.2025, Autor: Anonim, Źródło: Lol24

    ... jedynym kochankiem Małgosi. Poczuł się cholernie głupio.
    
    — Chłopaki… — zaczął.
    
    Spojrzeli na niego wzrokiem godnym pożałowania. Teraz nie był dla nich równym partnerem. Może kiedyś, turnus temu, ale nie teraz.
    
    Wstali od stolika, zakończywszy posiłek. Udali się do ogrodu. Roman zrelacjonował im spotkanie z Anną. Opowiadał ze szczegółami poprzednią noc.
    
    — Ty poważnie wiła się i miała mokrą cipkę? — nie wierzył Tadeusz.
    
    — Ale się podjarałem — rzucił Stanisław.
    
    — Stasiu, ty szukaj trzeciego z komisji. Odpal te swoje wszystkie stare kontakty. Co ja mam uczyć ojca, jak się dzieci robi? – sprowadził go na ziemię Tadeusz.
    
    Stanisław postanowił nie odpuścić. Poprosił komendanta szpitala o pilny wyjazd w „ważnych sprawach osobistych”. Miał delikatny punkt zaczepienia na uczelni. Należało tylko ten punkt przymusić do odpowiedniego działania. Dobry stary kolega rozpracowywał kiedyś gejowskie środowisko Krakowa. Wydawało się Stasiowi, że jedno z nazwisk komisji pasuje. Musiał to sprawdzić.
    
    ******
    
    — Dupczyłaś się z tym małolatem? — rzucił Włodek.
    
    Sędzina stała tyłem do niego. Była wściekła, że to wyszło na jaw. Skąd do jasnej cholery ten jebany ubek Tadeusz wiedział o jej miłosnych figlach z tym małolatem?
    
    — Tak — odparła krótko.
    
    Tkwili w jej pokoju. Włodek stał się czerwony ze złości. Poczuł się zdradzony, choć żadnej wierności sobie nie obiecywali.
    
    — Polują na tę małą, tylko im w głowie jej wyruchanie. — rozpoczęła.
    
    Wiedziała, że jest na ...
    ... straconej pozycji. Rok temu było podobnie. Zbajerowali czterdziestoletnią salową. Najbardziej bolało ją to, że nie zainteresowali się nią. Spragnioną seksu emerytką w ich wieku.
    
    Władek miał zamiar wyjść. Był skłonny pokajać się i wrócić do starej ferajny.
    
    — Wiesz co… — rzucił tuż przy drzwiach wyjściowych.
    
    — Zabawisz się z tą małą, zapewnię ci to. Przysięgam – rzuciła, nie mając zamiaru tracić ostatniego z kochanków.
    
    Ten Damian do niczego się nie nadawał. Niedojda, który spuścił się po paru ruchach. Ani oral, ani klasyk w jego wykonaniu nie równał się do tego, co prezentował sobą Władysław. Może i kutas Władzia nie był tak sztywny i sprężysty jak penis tego młodzika, ale tu nie liczyła się długość przyrodzenia, lecz jakość pierdolenia. W kwestii jakości, Władek bił nastolatka na łeb.
    
    Władek odwrócił się. Spojrzał na nią. Zdał sobie sprawę, że ona nie kłamie.
    
    — Na pewno? — zapytał.
    
    — Tak, chodź tu do mnie — odparła, pozbywając się szlafroka.
    
    Dojrzała ten błysk w oku mężczyzny. Oddała mu się cała. Uwielbiała, jak pieścił jej nogi. Potrafił, jak nikt inny całować jej dolne kończyny od stóp po krocze. Opadli na tapczan. Zatopili się w seksualnym akcie.
    
    ****
    
    — Ania, ty się zastanów, może warto tam popracować, młoda jesteś, na studia jeszcze czas — rzuciła mama Ani, widząc, jak do domu przywozi wszelakie dobra, o których w tamtych latach zwykli śmiertelnicy mogli pomarzyć.
    
    Rodzicielka nie zdawała sobie sprawy, jakim kosztem jej córka zdobywała te wszystkie ...
«12...456...10»