Pani Dwóch Krajów cz. 77
Data: 12.04.2019,
Autor: nefer, Źródło: Lol24
... z niedługiego pościgu powróciły Irias i Najjaśniejsza Amaktaris. Na dowód swego triumfu księżniczka trzymała w dłoni odciętą, zakrwawioną łapę drapieżnika. Jej także przypadnie upragnione trofeum. Obydwa rydwany eskorty pozostawiono zapewne przy ciele zabitego zwierzęcia, a żołnierze oprawiali zdobycz.
"Spójrzcie, spójrzcie! Zabiłam lwa! Ja sama!” - wołała w stronę Horkana, wymachując swoim łupem. - "Wam także dobrze poszło, wszyscy dostaniemy te naszyjniki, tak jak obiecałam! Ale mój będzie najpiękniejszy, bo to był prawdziwy samiec!”
"Oczywiście, księżniczko!”
Podczas gdy Irias dzieliła się swoją radością z przyjaciółmi, spojrzenie Amaktaris omiotło potrzaskany rydwan, zabite lwice, martwego konia i jego rannego towarzysza. Pojęła bez słów, że to tutaj stoczono prawdziwą walkę o życie. Na szczęście, okazało się, że życiem zapłaciły ostatecznie tylko zwierzęta. Przyjęła to z ulgą, szkoda co prawda koni, ale polowanie na królewskie drapieżniki nigdy nie było rozrywką całkowicie bezpieczną. Przez twarz Najjaśniejszej przemknął niespodziewanie cień. Wspomniała może teraz inne łowy, sprzed prawie roku... Ale to mógł podejrzewać tylko ktoś, kto dobrze znał Panią Obydwu Krajów i uczestniczył również w tamtym, zakończonym dramatycznie pościgu za antylopami... Szczęśliwie, niewesołe być może myśli Władczyni przerwały okrzyki tropicieli przetrząsających zarośla.
"Tu są jeszcze trzy! Trzy młode, trzeba je ubić!”
"Zaczekajcie! Chcę je zobaczyć! - zawołała Irias.
Nie ...
... czekając nawet na przyzwalający gest Amaktaris, Harfan skoczył pomiędzy zarośla aby powstrzymać myśliwych i spełnić życzenie księżniczki. Pozostali ruszyli za Libijczykiem, okazując niewiele mniejszy pośpiech. Stało się teraz jasne, dlaczego obydwie samice walczyły do upadłego zamiast próbować ucieczki na wzór swego pana i władcy. Starały się ochronić niedawno narodzone potomstwo jednej z nich. Trzy płowe kociaki, mały samiec oraz dwie samiczki, mrużyły oczy i tuliły się do siebie, przerażone zapewne pojawieniem się w ich legowisku gromady wrogich, wznoszących głośne okrzyki oraz wydzielających nieznany zapach postaci. Matka i jej siostra gdzieś przepadły ale lwiątka wysuwały drobne pazurki oraz rozwierały niewielkie jeszcze paszcze, prezentując wyżynające się dopiero ząbki - gotowe walczyć z tymi nienawistnymi obcymi. Łowcy czekali na decyzję i rozkaz Królowej. Inicjatywę w tej sprawie przejęła jednak Irias. Zanim ktokolwiek zdążył ją powstrzymać, odrzuciła swoje trofeum i sięgnęła po małego króla zwierząt, uniosła oraz przytuliła kociaka do piersi. Próbował użyć pazurków, unieruchomiła mu jednak łapy i po chwili uspokoił się, ujęty być może ciepłem emanującym od ciała dziewczynki, jej cichymi słowami, kołysaniem ramion oraz zapachem, różniącym się zapewne od pełnej nienawiści i strachu woni wydzielanej przez tropicieli.
"Nie pozwolę go zabić! Chcę go zatrzymać! Będę się nim opiekowała, obiecuję. Proszę...” - Spojrzała błagalnie na Amaktaris.
"Jeśli tak chcesz, Irias... ...