1. Pani Dwóch Krajów cz. 77


    Data: 12.04.2019, Autor: nefer, Źródło: Lol24

    ... wiele więcej poza urządzeniem odpowiedniego pogrzebu oraz wzniesieniem grobowca, który właśnie zaczynano wykuwać w bezpośrednim sąsiedztwie nekropolii królewskiej. Był to, oczywiście, wielki zaszczyt, wymagający specjalnego zezwolenia, ale nie dbał o to, chociaż sam też miał kiedyś znaleźć swoje miejsce w tej wydrążonej w skale komorze. Nadeszła widocznie pora, aby zacząć myśleć o takich sprawach... Tymczasem Ana spoczęła w tymczasowym schronieniu, użyczonym przez Najjaśniejszą. Z pewnością nie tego by jednak chciała, dlatego podczas częstych wizytacji bezlitośnie poganiał architektów, budowniczych i niewolników.
    
    Nie potrafił też zapomnieć o innym darze swojej pani i małżonki. Ofiarowała go na osobności, na kilka dni przed rozwiązaniem. Uparła się, że zdejmie pierścienie, które nosił nieustannie od pamiętnych wypadków sprzed kilku miesięcy – początkowo z krótkimi, intensywnymi przerwami. Zadręczał się teraz myślami, że coś jednak przeczuwała... Była w końcu uzdrowicielką.
    
    "Nie uwalniałam cię od dłuższego czasu ale nie chcę, abyś miał to na sobie akurat teraz...”
    
    "To nie ma żadnego znaczenia.”
    
    "Jednak ma... Będzie mi łatwiej... Pewnie nałożę je na nowo za kilka dni, po wszystkim. Ponieważ jednak po rozwiązaniu też należy chwilę odpocząć... Jeszcze zdążysz się nimi znudzić, mężu.”
    
    "Ty nigdy mi się nie znudzisz.”
    
    "Czy to może efekt działania tych obręczy? Jeśli tak, to warte są każdej ceny. Ale teraz nie życzę sobie ani widzieć ...
    ... ich tutaj, ani czuć.”
    
    Ujęła jego genitalia, zdjęła pierścienie i odrzuciła w jakiś kąt. Następnie przez długą, bardzo długą chwilę bawiła się obudzoną nagle męskością małżonka. Ta rozmowa i ten gest wydawały mu się teraz ostatnim, szczęśliwym wspomnieniem. Potem przyszły krzyk, ból i krew. Liczył, że głośny płacz noworodka oznacza koniec cierpień żony. I tak też było, jeśli się nad tym zastanowić, przynajmniej dla niej. O tym, że coś poszło nie tak, powiedziały mu ponure miny Królowej oraz mistrzów Serpy i Sentota.
    
    "Na co czekamy? Ruszajmy. Trzeba nakarmić lwiątka, załatwię to z Ahmesem!” - Irias przejęła dowodzenie, przerywając gorzkie rozważania Nefera.
    
    Pochylił się i podniósł małą Sachmet. W tej chwili swoją groźną imienniczkę przypominała tylko charakterem. Podobnie jak rodzeństwo, szybko doceniła jednak ciepło ciała życzliwego człowieka, uspokoiła się i wtuliła w jego ramiona. Pospieszył w ślad za obydwiema królowymi. Harfan, pozbawiony przez księżniczkę prawa i obowiązku komendy, uśmiechnął się krzywo, sięgając po porzuconą, odciętą łapę samca.
    
    "Mam nadzieję, że te młode lwy siłę i odwagę odziedziczą raczej po matce niż po ojcu. Przy takich trzech opiekunkach nie mają zresztą innego wyjścia. A Irias przypomni sobie jeszcze o tym naszyjniku. Chodźmy, przyjacielu!”
    
    Uderzył towarzysza w ramię, uważając jednak, by nie obudzić Sachmet. Można mu było pozazdrościć doświadczenia w obchodzeniu się z prawdziwymi lwicami.
    
    Koniec 
«12...9101112»