Ogień i lód (Sługa płomieni 2)
Data: 19.04.2019,
Autor: nefer, Źródło: Lol24
... dostęp do małżonka stawiła mu czoła, zadźwięczała stal. Władczyni ćwiczyła różne rodzaje szermierki, w tym walkę długim, myśliwskim nożem. Zwykle wykorzystywała jednak swoją szybkość i zręczność. Tutaj, nie mogąc odskoczyć i zmienić pozycji, ulegnie w końcu przewadze brutalnej siły przeciwnika.
- "Nie stój tak, głupcze!” - Skarcił się w duchu. Wyklinając opuszczone i krępujące ruchy spodnie zdołał podejść do drugiej sosny. Błogosławił teraz kaprys Rianny, która wbiła tutaj w pień drzewa własny sztylet, może pragnąc zastraszyć swego więźnia. Ujął rękojeść dłonią zdrętwiałą od zimna i uścisku sznura. - "Żeby tylko nie upuścić!” - Na szczęście krew rozgrzewały nadzieja oraz tocząca się obok walka o życie jego pani i małżonki. O jego własne zresztą także. Po chwili stał już swobodny. Nie do końca jednak! Przeklęte spodnie nadal uniemożliwiały jakiekolwiek dłuższe i szybsze kroki. Zwilżone wodą, zdążyły już częściowo zamarznąć. Ich naciąganie i dopinanie klamry pasa nadal zdrętwiałymi palcami trwałoby za długo! Pochylił się i zdołał zrzucić z nóg krępującą, niepotrzebną część garderoby. Całkowicie nagi, ze sztyletem w dłoni skoczył ku zajętemu walką z Rianną zbirowi, wydając bojowy okrzyk. Zyskał teraz okazję by przekonać się, że jego nauczyciele sztuki wojennej mieli rację, twierdząc, iż zaskoczenie to niezawodna podstawa sukcesu. Widok nagiego berserkera, rzucającego się w jego kierunku z równie nagim ostrzem w garści, wśród ośnieżonych drzew, z włosami i brodą pokrytymi ...
... zamarzniętym lodem, mógłby porazić każdego, a nie tylko pełnego przesądów pachoła z Północy. Trwało to tylko chwilę, ale ta właśnie chwila kosztowała bandytę życie. Rianna nie zmarnowała okazji i zręcznym wypadem wbiła własne ostrze w brzuch przeciwnika, kierując sztylet ku górze. Tak, aby nie uwięzić oręża, a zarazem zadać śmiertelne obrażenia. W następnym mgnieniu oka dołączył on sam, godząc w bok pod uniesionym ramieniem wroga. Wykrzyczał przy tym radość zwycięstwa.
Ale to nie był jeszcze koniec. Wyrwali ostrza i pozwolili martwemu ciału osunąć się na śnieg. W milczącym porozumieniu podeszli do Briana. Ten zdołał w końcu powstać na nogi, ale spomiędzy zaciśniętych na udzie palców prawej dłoni nadal sączyła się krew. Nie próbował bezcelowej ucieczki, broń stracił już wcześniej.
- Kuzynko..., Szlachetna Pani...
Rianna spojrzała na Briana niczym na kupę łajna walającą się na dziedzińcu. Pochyliła się i podniosła porzucony bicz.
- Rozbieraj się, natychmiast! - rzuciła tonem nie znoszącym sprzeciwu, godnym żądającej posłuszeństwa pani Północy.
- Ale po co? Co chcesz uczynić, Dostojna Pani? - Jarl cofnął się o krok.
- Powiedziałam natychmiast! Ruszaj się, nie mamy czasu. - Tym razem poparła rozkaz ostrym smagnięciem bicza, trafiając Briana w twarz.
- Co tylko zechcesz, pani Rianno. Jak rozkażesz...
Wielmoża zaczął niezgrabnie rozpinać zapięcie kurty z futra szarego królika. Szło to niezgrabnie, prawą dłoń nadal zaciskał bowiem na udzie, usiłując tamować upływ ...