Ogień i lód (Sługa płomieni 2)
Data: 19.04.2019,
Autor: nefer, Źródło: Lol24
... Rafenie?
- Tak, Dostojna Pani, w istocie... Czy raczyłabyś zezwolić, aby Twój sługa także skorzystał z resztek tego posiłku?
- Wiesz, w jaki sposób tutejsi panowie z zapadłych zamczysk i dworów karmią swoją czeladź? Rzucają im resztki jedzenia na klepisko, bym tam walczyli o nie z psami, ku uciesze gospodarza. To jeszcze bardzo barbarzyńska kraina. Tutaj nie mamy psów, ale mogłabym wstać z tego siedziska i przydeptać jakieś potrawy podeszwą buta lub obcasem. Co ty na to Rafenie? - Ujęła w dłoń kęs pieczonej piersi kurczęcia na zimno i udała, że zamierza cisnąć nim o ziemię. - Obawiam się jednak, że pobyt w stolicy zmiękczył moje obyczaje i nie miałabym obecnie ochoty na obserwowanie takiej uczty. Możesz zjeść ze stołu, sługo. - Odłożyła mięso na talerz.
Skwapliwie skorzystał z zaproszenia, tym bardziej, że pani pozwoliła także aby usiadł w jej obecności. Okazała nawet szczególną łaskę i rozkazała napełnić drugi kielich, gdy ponownie dolewał wina. Zarówno jedzenie jak i trunek smakowały wybornie, nic dziwnego zresztą, skoro pochodziły prosto z książęcych piwnic i kuchni.
- Dziękuję, Szlachetna Pani Rianno. - Ośmielił się odezwać gdy zaspokoił głód i wstał.
- Sądzę, Rafenie, że inny rodzaj podziękowania sprawiłby nam obojgu o wiele większą przyjemność – zawiesiła głos.
Upadł na kolana i przywarł ustami do czubka jej buta, wysunęła bowiem nieco jedną ze stóp. Adorował w ten sposób swoją panią i księżną przez dłuższą chwilę, zlizując krople wody i resztki ...
... śniegu oraz chłonąc zapach skóry. Podniecenie narastało. Wreszcie odepchnęła lekko jego głowę i usta.
- Idź napoić oraz nakarmić konie, Rafenie. I nabierz też nowego śniegu. Mam jeszcze pewne plany, zanim nastanie noc.
Słowa dostojnej Rianny pobudziły go tym bardziej. Pospiesznie wykonał polecenie, zastanawiając się, co też jeszcze wymyśliła jego pani i małżonka, to znaczy obecnie pani i władczyni. Gdy umieścił pełne śniegu wiadro nad ogniem, dopiła kielich.
- Mam ochotę na spacer po lesie, Rafenie. Życzę sobie, abyś towarzyszył swojej księżnej - zadysponowała, wstając zza stołu.
- Oczywiście, Szlachetna Rianno.
- Chodźmy więc. I weź to. - Pochyliła się, po czym rzuciła w jego stronę niewielką skórę młodego dzika wybraną spośród innych złożonych pod ścianą.
Na zewnątrz wyraźnie się już ściemniło. Zbliżał się szybki, zimowy zmierzch, przyspieszony jeszcze przez śnieżycę. Przynajmniej w tej zacisznej kotlinie wiatr i zadymka dokuczały w niewielkim stopniu. Zrobiło się jednak zdecydowanie chłodniej, śnieg skrzypiał pod podeszwami butów. Jak to dobrze, że mieli schronienie, żywność i płonący ogień... Tak, ogień, jego stary i wierny przyjaciel... Księżna krążyła przez dłuższą chwilę wśród drzew, jak gdyby czegoś szukając. Nie potrafił jednak określić obiektu tych poszukiwań aż do chwili, gdy stanęli pomiędzy dwiema podrośniętymi sosnami, oddalonymi od siebie może o długość końskiego grzbietu.
- Pamiętasz nasze fantazje? Nasze wspaniałe fantazje o poddanym ...