Marta N. - cz. trzydziesta piąta
Data: 08.10.2019,
Autor: franek42, Źródło: Lol24
... do moich drzwi i z wielkim entuzjazmem zaakceptował mnie jako kobietę wartą grzechu, nie bacząc, że jestem niepisanym szefem pięcioosobowego babińca - Marysia podsumowała z właściwym sobie humorem całą sytuację. Oboje roześmieli się, bo rzeczywiście jej słowa zabrzmiały jak podsumowanie życiowej tragifarsy Marysi.
- Dobrze! Wyjaśniliśmy chyba dostatecznie całą sytuację. Mam Tomuś nadzieję, że nie wystraszyłeś się, że kocha cię dużo starsza ciotka i to nie tylko jako kuzyna, ale jako mężczyznę i kochanka. Nie chciałabym też, żebyś czuł się do czegoś przymuszany czy zobowiązywany. Kiedy zaczniesz mnie unikać, zrozumiem. Do końca życia będę ci wdzięczna za wszystko, co od ciebie dostałam jako kobieta - to mówiąc objęła Tomka i przytuliła do siebie jak najdroższy skarb.
Ujął jej twarz w ręce i zaczął pokrywać buzię czułymi, pełnymi uczucia pocałunkami. Kiedy pojawiły się łzy w oczach Marysi, zaczął zcałowywać je z tkliwością i podobnym wzruszeniem. W końcu opanowała się i starła łzy, cisnące się jej do oczu.
- Dość tego! To mają być radosne święta nie stypa - poderwała się energicznie z posłania, po czym oboje założyli bieliznę i szlafroki.
- Idę zobaczyć co z łazienką - powiedziała i wyszła z dziupli. Tomek zgarnął pościel i schował ją do schowka tapczanu. Nakrył tapczan narzutą i usiadł, czekając na Marysię. Pojawiła się po chwili.
- Możesz iść, w łazience jest tylko Marta. Powiedziałam jej, że wpadniesz - oznajmiła mu z uśmiechem, jakby Marta czekała na niego ...
... z filiżanką kawy.
- Chyba to nie jest dobry pomysł! - oświadczył z niezdecydowaniem w głosie.
- Idź, idź! Ona faktycznie będzie na ciebie czekać. Musicie się też pospieszyć, bo pewnie jeszcze nie wszyscy skorzystali z łazienki - Marysia wręcz wpychała go w objęcia córki.
Trudno byłoby dziwić się temu, wiedziała przecież, że Marta uważa go po prostu za swojego chłopaka, ale bez zazdrości czy zaborczości wobec niego w odniesieniu do matki czy sióstr. Tomek odnosi się do niej podobnie, jakby akceptując taki stan i zachowanie Marty. Spojrzał jeszcze raz na Marysię. Uśmiechnęła się i gestem ręki pokazała mu kierunek.
Podniósł się i ruszył w stronę łazienki. Podszedł do drzwi i zapukał.
- Można! - usłyszał wesoły głos Marty. Wszedł. Marta mocowała się ze stanikiem.
- Dobrze że jesteś! Pomożesz mi? - poprosiła i podeszła, dając mu buziaka na powitanie i wręczając staniczek.
- Chyba że mam go jeszcze nie zakładać? - powiedziała z uśmiechem, widząc, że przygląda się jej drobnym cyckom z niejakim zainteresowaniem i rozczuleniem.
- Wiem! Wiem! Porównujesz cyce mamy i moje? To tak to jakbyś porównywał piłkę siatkową z piłeczką tenisową - odezwała się żartobliwie i w swoim stylu.
- Nie przejmuj się! Moje też urosną! - dodała i potrzepała swoimi cycuszkami.
- Martuś, nie prowokuj! Opłukam się tylko i umyję zęby - powiedział i zapiął jej stanik.
- Musimy przecież zwolnić łazienkę, bo być może jeszcze nie wszyscy z niej skorzystali - dodał, mając w pamięci ...