1. Konsternacje cz. III


    Data: 27.11.2019, Kategorie: Klasycznie Autor: valkan, Źródło: Fikumiku

    ... w spokoju. - Zostawić was w spokoju? – Wladi ryknął śmiechem. – Nie, nigdy. Nieposłuszeństwo trzeba karać. Zobaczysz jak na twoich oczach zerżnę tą małą kurwę. Tak samo jak przed laty. Nie mogę się już doczekać, bo zapomniałem przez te lata jak ona smakuje. Urządzę ją tak samo jak jej mamuśkę kilka dni temu – Uśmiech nie znikał z jego twarzy. Teraz wiem skąd te świeże rany na twarzy matki Sylwii. Zagotowało się w mnie, gniew osiągnął maksymalny poziom. Zacisnąłem pięści i wyskoczyłem do przodu. Ten psychol pomimo swojego wieku zachował całą młodzieńczą krzepkość. Zwinnym ruchem uniknął mojej pięści i odskoczył na bok. Upadłem twarzą na sofę i w czasie gdy się odwracałem kolba rewolweru uderzyła mnie prosto w skroń. Momentalnie straciłem przytomność. W wyblakłych obrazach znowu zobaczyłem ją. Tym razem wizja była bardziej niewyraźna, a ona niezwykle odległa. Ale widziałem ją, stała boso pośrodku kuchni, ubrana tylko w moją koszulę. Nie ma na świecie piękniejszego widoku niż ten przede mną. Ukochana, uśmiechnięta kobieta skąpo ubrana, która pochłania mnie wzorkiem. Mógłbym dla niej zrobić wszystko, by tylko w tym momencie ją przytulić i już nigdy nie wypuszczać z objęć. Ona bez skrępowania, siada mi na kolanach i pochłania w siebie. Jest przy tym tak niesamowicie piękna, że nagle pragnę dziękować Bogu z to, że spotkałem ją na swojej drodze. Porusza się we mnie lekko i otula swoim soczystym wnętrzem. Jej dłonie masują moje plecy w szaleńczej namiętności, usta całują szyję tak ...
    ... jakby pierwszy raz miały z nią kontakt. Moje dłonie przebywają długą podróż od jej ramion aż do samych pośladków, i unoszą je do góry. Potem nagle puszczam i opadają w dół. Nasze ciała przybierają jakby zaprogramowane ruchy, nie potrzebujemy słów. Doskonale się bez nich rozumiemy. Nasze ciągłe jęki i urwane oddechy mówią wszystko. Nie potrzebujemy nic poza sobą, nic się dla nas nie liczy, nic poza tą chwilą. Chwilą namiętności, chwilą spełnienia i miłości. Nie ma nic gorszego, od powracania do świata żywych po ciężkim urazie głowy. Cierpi całe ciało, a w moim przypadku płuca. Krztuszę się. Moje płuca płoną. Zaraz pękną. Mięśnie protestują gwałtownymi skurczami. Muszę się wyrwać. Nie mogę. Nie ma ucieczki. Nie ma powietrza. Umieram. Stopniowo się budziłem, jednak wcale nie chciałem. Pragnąłem pozostać w tym świecie iluzji i marzeń. W świecie, w którym byłem ze swoją ukochaną, na dobre i na złe. Jednak otworzyłem oczy i z początku niewiele ujrzałem. Obraz przede mną był nieostry i rozmazywał się przy najmniejszym ruchu głowy. Przymknąłem oczy jeszcze raz i wziąłem kilka głębokich oddechów. Gdy znów je otworzyłem to zdałem sobie sprawę, że jestem bezbronny. Miałem skrępowane nogi przed sobą i ręce z tyłu tułowia. Na wprost mnie stał Wladi z jakimś narzędziem w ręce, które początkowo nie mogłem zidentyfikować. - Witam z powrotem wśród żywych, Przemysławie – powiedział z nieznikającym uśmiechem na twarzy. – Podniósł przedmiot i pogroził mi nim. Dopiero teraz zorientowałem się co to ...
«12...5678»