Sesja fotograficzna - 8.
Data: 07.04.2020,
Kategorie:
Mamuśki
Autor: Tomnick, Źródło: SexOpowiadania
... jęków. Robiła, co chciałam. Ujeżdżała moją dłoń. Drugą dłonią ciągnęłam ją za włosy, wyginając jej ciało. Potem ciągnęłam cycki. Leżała na boku i jęczała z rozkosz, bo tak jej ciągle dogadzałam dłonią i jęczała z bólu, bo tak ciągnęłam i wykręcałam jej brodawki. Nie odważyła się zaprotestować. Tylko jęczała. Sfilmowałam zabawę suczką.
Po kolejnym prysznicu zasypiałam zadowolona i odprężona. Spełniona i obolała suka spała na swoim tapczanie. Rano, o podanej godzinie, miała mnie obudzić lizaniem cipki.
*
W sobotę wyjechałyśmy z hotelu po jedenastej. Wcześnie raz jeszcze poszłyśmy popływać, potem na śniadanie. Przed opuszczeniem pokoju jednak zerżnęłam suczą cipkę i pupę. Potem musiała wziąć prysznic. Ja też. To były intensywne trzy kwadranse.
W drodze powrotnej zatrzymałyśmy się i poszłyśmy na długi spacer po lesie. Samej suczce i w parze ze mną zrobiłam kilka nieprzyzwoitych zdjęć. Jeszcze raz zatrzymałam auto i zjadłyśmy smaczny obiad w jakimś zajeździe.
Odwiozłam suczkę pod jej blok. Już nie błagała, żebym zabrała ją ze sobą. Wiedziała, że odezwę się. Dostała ode mnie prezenty i trochę pieniędzy. Spędziłyśmy razem prawie dobę, więc była zadowolona. Również bardzo mile wspominałam to spotkanie. Dzieci w domu już albo jeszcze nie było. Przebrałam się, trochę posprzątałam, umyłam się i zdrzemnęłam. Potem siadłam do faktur. Na późny wieczór obiecałam sobie obejrzenie fotek i filmów z wypadu do hotelu.
*
Papiery „janusza” odebrał ktoś z jego firmy, lecz ...
... dopiero w następnym tygodniu. Dołączyłam do nich, na papierze biura, ale nie w kopercie, a jakże, niech inni sobie poczytają, informację, że „rezygnujemy z prowadzenia jego spraw z dniem dzisiejszym” itd. Ot, taki smaczek. Wyjaśniłam, że w moje firmie nie tolerujemy aroganckiego zachowania i wyzwisk. Całe szczęście, że jeszcze nie podpisałam z nim umowy!
Już zapomniałam o całym zajściu, ale facet widocznie dopiero dzisiaj przeczytał pismo i po jego lekturze natychmiast zadzwonił do mnie z pretensjami. Wrzaski, wulgaryzmy, groźby! Co za przygłup! Teraz to najwyżej mógł żebrać! Nie mam obowiązku przyjmowania czyjegokolwiek zlecenia. Widocznie uważał, że skoro daje nam zarobić, to będziemy tolerować chama.
Puściłam na głośnik ten werbalny rynsztok i wewnętrznymi drzwiami przeszłam do najbliższego pokoju pracowników. Część pracowników mogła posłuchać występu „janusza”. Maria również. Po szoku, spowodowanym wysłuchiwanymi wyzwiskami i krzykami, wreszcie zaczęliśmy się uśmiechać i z upływem czasu wręcz śmiać. Facet zapowietrzał się, popełniał błędy językowe, a nas to bawiło. Ot, zniżyliśmy się do jego poziomu. Wyjątkowo nas to nie raziło. Fakt, trochę go prowokowałam. Tyle mojego. I Marysi też. Może balansował na granicy zawału? Mea culpa... Po kilku minutach wreszcie mogłam coś powiedzieć. Przekazałam mu, że cała rozmowa została nagrana, a jej treść słyszą pracownicy, bo puściłam ją przez głośnik. Retorycznie zapytałam, czy zdaje sobie sprawę, jaką karę nakłada nasze prawo na ...