Brutalny gwałt analny cz.7
Data: 01.05.2020,
Autor: GokuBadBoy, Źródło: Lol24
... normalnych zajęć.
Miały wspaniałego szefa, nieświadomie płacącego im za plotkowanie.
Poniedziałek, 9:40
Słońce znajdowało się coraz wyżej, muskając promieniami złocisty piasek.
Dwóch zakapiorów siedziało na plaży, z dłońmi skutymi za plecami, trzęsąc się jak osiki. W odległości około dziesięciu metrów dwaj mężczyźni rozmawiali ze sobą. Niższy, który okazał się niezłym zabijaką, żywo gestykulował, raz za razem wskazując skutą dwójkę. Wyższy zdawał się być niewzruszony całą sytuacją.
- Zzaabiją nas. – wymamrotał dryblas, mażąc się, jak baba.
Z każdą kolejną sekundą mokra plama w okolicach jego krocza stawała się coraz większa.
Górski kucnął przed nim, opierając przedramiona na udach, popatrzył na zalaną łzami twarz łysego.
- Ale smród. – pociągnął nosem – Zlałeś się w gacie, stary. – rzucił.
Krótko ostrzyżony młodzieniec zadławił się śmiechem.
- Zamknij się, kurwa! – warknął na niego, gwałtownie odwracając się w kierunku szyderczego śmiechu.
Młody komisarz załapał go za ucho, zmuszając do spojrzenia w oczy.
- To ze mną rozmawiasz, nie z nim, rozumiesz?
- Ttaak. Prze przepraszam. – wybełkotał. – Nie nie zabijaj, nie zabijajcie nas. – jąkał się, paraliżowany strachem.
- Wiesz, czym grozi napaść na funkcjonariusza na służbie? – policjant spytał powoli, nie odrywając wzroku od jego twarzy.
- Na służbie? – nie krył zdziwienia. – Jest pan policjantem? Przepraszam, nie wiedziałem. – posmarkał się ze strachu.
- To nie ma znaczenia. ...
... Więzienia są pełne tych, którym się wydawało, że są twardzi. – uśmiechnął się. – Ale są też pełne prawdziwych rzeźników, a nie takich nafukanych koksem pizd, rozumiesz? W pierdlu będziesz robił za męską dziwkę, za pierdolony pojemnik na spermę. Rozumiesz to, kurwa?!
- Przepraszam. – dryblas beczał, jak baba.
- To ty pobiłeś tamtego wędkarza, czy raczej twój mały koleżka? – Górski zacisnął dłoń na jego gardle. – Mów!
- Przepraszam. – ani na chwilę nie przestał się mazać. – Chciałem, chciałem go tylko nastraszyć, nie chciałem mu robić krzywdy. Przepraszam.
- Nastraszyć? – spojrzał na Krempę. – Ty pierdolony śmieciu. Gość trafił do szpitala! – warknął.
Krempa nie wiedział do czego zmierza jego partner, ani jak daleko ma jeszcze zamiar się posunąć. Wnet uświadomił sobie, że przez to całe zamieszanie dawno już nie miał papierosa w ustach. Sięgnął do kieszeni marynarki po paczkę. Odpalił, delektując się dymem.
To była stara, dobra policyjna robota. Od wielu lat nie widział takiego zagrania, zwłaszcza w czasach, kiedy prawo wiązało im ręce. Chcący zrobić karierę prokurator, wybijał się na udupieniu dobrych gliniarzy, za to, że w imię sprawiedliwości zdarzyło im się nagiąć jego granice. Szumowiny coraz bardziej czuły się nietykalne.
Górski nie był psem starej daty, jednak było w nim coś, co przerażało. Jakiś skrywany przed światem sekret. Mrok, który spowijał jego duszę, czyniąc go śmiertelnie niebezpiecznym przeciwnikiem.
Zadumę komisarza przerwał dzwonek jego ...